Kacperek i Filipek mieszkali w swoim domku pod
miastem. Podwórko mieli duże i całymi dniami mogli bawić się na powietrzu. Choć
mieli bardzo dużo zabawek, kosz do gry, prawdziwą bramkę do grania w nogę i
strzelania goli to bardzo często nudziło im się i wtedy mówili rodzicom
- Tato nie mamy co robić – wołał Kacperek,
a Filipek dodawał
- Mamo nam się nudzi.
Rodzice w chwilach wolnych jeździli z nimi
na wycieczki rowerowe, a czasami tata zabierał ich na ryby. Jednak to im nie
wystarczało i następnego dnia znowu wołali
- Nudzi nam się!
Jednak pewnego dnia to się skończyło, bo
ciocia Ania przywiozła im dużego jasnobrązowego pieska, a rodzice zgodzili się
żeby został u nich.
Piesek choć był duży to był jeszcze
szczeniakiem to znaczy tak jakby był jeszcze dzieckiem i bez przerwy wyprawiał
jakieś figle i nieustannie psocił.
- Jak go nazwiemy – zapytała mama chłopców.
Wymyślali różne psie imiona, ale nic im
nie pasowało, wreszcie mama zapytała
- A może będzie się nazywał Pirat?
Ta nazwa podobała się im i od tej pory tak
na niego wołali. Chłopcy całymi dniami bawili się z nim,
rzucali mu patyki, specjalną piłkę, ganiali się, a jak chcieli mu coś zabrać to
musieli się z nim mocować. Raz nawet chciał się bujać na huśtawce z Filipkiem.
Kiedy chłopcy nie mogli wyjść do Pirata to piesek zaczynał swoje psoty. Zjadł
kilka par butów, które zostały przed domem, pogryzł zabawki, których chłopcy
nie schowali do domu, pogryzł wycieraczkę przed drzwiami i kopał doły.
Kiedy skończyły się wakacje, Kacperek
poszedł do szkoły a Filipek do przedszkola Pirat zostawał sam na podwórku. Miał
dużą piękną budę, fajny kocyk w budzie i mnóstwo zabawek dla piesków, nawet
takich piszczących. Jednak chyba mu się bardzo nudziło, nie chciał sam siedzieć
i pilnować domu i pewnego razu zrobił wielką dziurę w siatce, którą było ogrodzone
podwórko i poszedł sobie na spacer po okolicy. Kiedy chłopcy wrócili do domu on
spokojnie siedział obok budy i udawał, że wszystko jest w porządku.
Tata pierwszy zobaczył tą dziurę i jeszcze
tego samego dnia naprawił ogrodzenie
- No teraz nie ma żadnej dziury. Jestem
pewien, że jutro Pirat nie wyjdzie z podwórka.
Jednak Piratowi nie chciało się siedzieć i
pilnować domu i znowu zrobił dziurę i poszedł bawić się z innymi psami. Tak
było przez kilka dni. Tata naprawiał ogrodzenie, a Pirat robił następną dziurę.
Pewnego dnia już po kolacji Pirat zrobił
dziurę i pobiegł do pieska, który szedł drogą z jakimś panem. Nie wrócił na noc
do swojej budy. Rano, gdy chłopcy wyszli na podwórko Pirata nie było. Były już
ferie zimowe i Kacperek z Filipkiem mogli się z nim bawić cały dzień. Wołali
bardzo głośno
- Pirat! Pirat!!! – Ale pies nie
przybiegł.
Zmartwiony Kacperek zadzwonił do dziadka i
poprosił go, żeby dziadek przyjechał i pochodził z nim po okolicy, gdzie zawsze
chodził Pirat na spacer, to może go znajdą. Już mieli wychodzić z domu, gdy pod
dom podjechał jakiś samochód i z niego wysiadła mama z Piratem.
- Nieznajoma pani zadzwoniła do mnie, że
obok jej bloku biega bardzo przestraszony pies i „płacze”. Pani podeszła do niego
i zobaczyła, że do obroży jest przyczepiona informacja z imieniem psa i numerem
telefonu jego właścicielki i powiedziała, że mogę go zabrać.- powiedziała mama.
- Mamo czy możemy się z nim pobawić? –
zapytał Kacperek
- Teraz nie – odpowiedziała mama –
zostawimy go w garażu a jak wrócę z pracy to obejrzymy go czy nic mu nie jest.
Po powrocie rodziców z pracy mama zawołała
Pirata do domu i wszyscy dokładnie go obejrzeli. Okazało się, że ma ranę na
łepku i niewielką na nodze. Tata powiedział
-
Chyba ktoś go chciał zabrać i wywiózł go daleko od domu. Może Pirat sam uciekł,
a może ktoś zobaczył, że ma zawieszkę z identyfikatorem i go porzucił.
- Pirat tak nie wolno ci robić, nie możesz
uciekać z podwórka, bo któregoś dnia może ci się coś stać i nie będziemy mogli
cię znaleźć. – Mówiła mama do niego cicho i spokojnie pieszczotliwie go
głaszcząc.
Pirat leżał spokojnie i był bardzo potulny
popłakiwał po swojemu jakby chciał powiedzieć mamie
- Już teraz będę grzeczny i nie będę
wychodził z podwórka. Przepraszam was.
Po tej nocnej przygodzie Pirat nie robi
już więcej dziur w ogrodzeniu. Grzecznie pilnuje domu i czka cierpliwie na
powrót domowników. Psocić też już przestał, tylko jak mama szykuje mu kolacje
wchodzi na ławkę i zagląda do kuchni przez okno.
Fajne :)
OdpowiedzUsuńAch, prawdziwy Pirat:) Tyle przez niego kłopotów. Może już będzie grzeczny, niech pilnuje domu!
OdpowiedzUsuńPani bajki są bardzo prawdziwe. Pozdrawiam, od dwóch miesięcy babcia Aniela. Swojej wnuczce też będę takie pisać, dziękuję za natchnienie :)
OdpowiedzUsuńTakie prawdziwe bajki są lepsze, bo te o smokach i wilkach w lesie, chyba już trochę odrealnione. Kiedyś nas zachwycały, teraz dzieci nudzą. Fajny pomysł z tym blogiem. Gratuluje.
OdpowiedzUsuń