piątek, 17 maja 2013

14. Nieposłuszny Azorek


     W niewielkim mieście w żółtym domku mieszkała mała Elżunia z rodzicami, dwiema siostrami i bratem. Z domku wychodziło się na duże podwórko ogrodzone siatką. Pewnego dnia ciocia przyniosła dzieciom niedużego pieska. Był czarny w białe łatki, z zawiniętym do góry ogonkiem. Dzieciom piesek bardzo się podobał i pytały rodziców:
     - Mamo, tato czy możemy zatrzymać pieska?
     - Dobrze niech zostanie – zgodzili się rodzice, a mama dodała – to jeszcze szczeniak, dopóki nie dorośnie może spać w ganku, ale potem będzie musiał mieszkać w budzie na podwórku.
     - Jak go nazwiemy? – zastanawiała się Elżunia.
     - Może Reks albo Burek albo Łatek? – starsze siostrzyczki podawały różne nazwy.
    - Nie, nazwiemy go Azor, Azorek – zadecydował braciszek.
     To imię dla pieska wszystkim się podobało i zdecydowali się tak go nazwać. Azorek najbardziej polubił Elżunię. Była najmłodsza i całymi dniami bawiła się z nim na podwórku. Mały piesek sam nie chciał spać i kiedy już wszyscy spali żałośnie skomlił. Elżunia po cichutku zakradała się do ganku, brała pieska do swojego łóżeczka, a rano jeszcze zanim rodzice wstali z powrotem zanosiła go do ganku.
     Pewnego razu mama szła do sklepu.
     - Mamo, czy mogę iść z tobą? – zapytała dziewczynka.
     - Możesz. Kupimy Azorowi obrożę i smycz to będzie mógł z nami chodzić – odpowiedziała mama.
     Gdy wyszły na ulicę mama zatrzymała się i starannie zamknęła furtkę. Azor jak zobaczył, że Elżunia wyszła zaczął piszczeć i skakać na furtkę, bo chciał też iść z nimi na zakupy. Jednak furtka nie chciała się otworzyć. Postanowił znaleźć sobie inne wyjście z ogrodzenia. Biegł wzdłuż siatki i w samym rogu zobaczył niewielką dziurę. Szybko przeszedł przez dziurę i pobiegł za Elżunią i jej mamą.
     Pierwsza zobaczyła go mama. Zatrzymała się i powiedziała:
     - Elżuniu zaprowadź Azora do domu i zamknij go w ganku. Ja na ciebie zaczekam.
     - Dobrze. Już idę – odpowiedziała dziewczynka i szybko pobiegła w stronę domu, a Azor pobiegł za nią. Po chwili wróciła już sama. Pomału poszły dalej. Elżunia oglądała się kilka razy, aby sprawdzić czy piesek nie idzie za nimi, bo zapomniała powiedzieć siostrzyczce, żeby go nie wypuszczała na podwórko.
     Starsza siostrzyczka, gdy usłyszała, że Azor szczeka otworzyła drzwi i wypuściła go na podwórko. Pies szybko wydostał się przez dziurę i pobiegł za Elżunią. Tym razem jednak nie doszedł do niej tylko biegł trochę dalej za nimi, a jak wyczuł, że Elżunia za chwilę obejrzy się sprytnie chował się za przechodniami lub za zakrętem ulicy. Dziewczynka z mamą przeszła na drugą stronę ulicy. Azor bał się, że go zobaczą nie przeszedł razem z nimi i dopiero, kiedy obie zniknęły za rogiem ulicy wybiegł na jezdnię. Niestety nie wiedział, że samochody nie zatrzymują się w miejscach niewyznaczonych dla pieszych i  wpadł prosto pod nadjeżdżający samochód. Miał jednak dużo szczęścia, bo kierowca tego samochody jechał powoli i z daleka zauważył, że przez jezdnię przebiega piesek. Ostro zahamował, ale nie zdążył zatrzymać się przed Azorem i lekko go potrącił. To była prawdziwa lekcja dla Azora i zanim przechodnie się zorientowali co się stało Azor zerwał się na równe nogi i z podkulonym ogonem wrócił do domu.
     Z zakupów Elżunia wróciła niezadowolona. Sklep był zamknięty i nie kupiła ani smyczy ani obroży.
     - Będziesz musiał dłużej poczekać na swoje prezenty – tłumaczyła swojemu pieskowi – chodź pobawimy się.
     Azor patrzył się na nią smutnymi oczami i niechętnie wstał. Nie mógł jednak swobodnie biec, bo kulał.
     - Mamo, chodź obejrzyj Azora. Coś mu się stało. Kuleje na jedną łapkę – wołała Elżunia.
     - Jak poszłyście Azor wybiegł przez dziurę za wami i jak przebiegał przez jezdnię potrącił go samochód – wyjaśniła starsza siostra.
     Mama dokładnie go obejrzała i powiedziała:
     - Nic mu się nie stało, ma tylko stłuczoną łapkę. Źle się czuje, bo przeżył szok. Może już teraz nie będzie sam wybierał się na wycieczki. Niech sobie dzisiaj poleży a jutro już będzie się czuł dobrze.
     Azor spokojnie leżał do wieczora. Rano jak Elżunia poszła do niego biegał wesoło tylko od czasu do czasu lekko utykał.
     Na drugi dzień była niedziela. Sklepy były zamknięte i nie można było nic kupić, a cała rodzinka wybierała się na wycieczkę.
     - Mamo musimy zabrać Azora, ale jak go weźmiemy bez smyczy? – martwiła się Elżunia.
     - Dzisiaj idziemy wszyscy to będziemy go pilnować, a jak trzeba będzie przejść przez jezdnię to go przytrzymasz – odpowiedziała mama.
     Pogoda była piękna. Szybko spakowali się i wyruszyli. Kiedy czekali na ulicy przy przejściu dla pieszych na przejazd samochodów Elżunia chciała przytrzymać Azora, ale on stał spokojnie przy nodze dziewczynki i czekał razem z nią. Taka sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka razy. Azor nie wybiegał na jezdnię tylko czekał i jak przechodnie przechodzili na drugą stronę ulicy, przechodził i on.
     Po powrocie z wycieczki mama śmiała się i powiedziała:
     - Zauważyliście, że Azor nauczył się przechodzić na drugą stronę ulicy.
     - Tak zauważyliśmy – odpowiedziała Elżunia za wszystkich – jak nikt nie przechodzi przez ulicę to Azor stoi i czeka, a jak ludzie przechodzą na druga stronę to i on przechodzi.
     Od tego czasu Azor zawsze chodził z Elżunią na zakupy, a smycz nie była potrzebna, bo na drugą stronę ulicy nauczył się przechodzić, a do sklepu nie wchodził, bo wiedział, że nie może tam wejść i cierpliwie czekał na swoją właścicielkę obok wejścia.


2 komentarze: