Babcia trzyletniej Ani też mieszkała na
wsi. Ania bardzo lubiła do babci przyjeżdżać. Razem z babcią karmiła kurki,
kaczki, gąski i małe świnki.
Wieczorem szła z babcią do obory i pomagała
przy dojeniu krówek, a gdy mleko było już w wiadrze wołała kotki na kolację.
Kotki bardzo lubią świeże mleczko. Choć w oborze było sporo krówek Ania
polubiła tylko jedną.
- Babciu ta krówka będzie nazywała się
Mećka.
- Dobrze Aniu, niech tak się nazywa.
Musisz o nią dbać. – odpowiedziała babcia.
Pewnego razu po kolacji Ania powiedziała:
- Idę do Mećki spać. Położę się w jej
żłobie, bo tam jest świeża słoma. Będzie jej weselej, bo jak wychodziłam to tak
smutno patrzyła za mną.
- To nie jest miejsce do spania dla
dzieci. Lepiej jak zostaniesz w domu i rano do niej pójdziesz – tłumaczyła
babcia.
-
Nic z tego. Już postanowiłam, tylko chodź ze mną i proszę poczekasz aż się
ułożę.
- Dobrze poczekam, ale tylko chwilkę, bo
już bardzo chce mi się spać.
Poszły obie do obory. Babcia stanęła na
progu i patrzyła się jak Ania układała się do spania. Gdy dziewczynka ułożyła
się już w żłobie Mećka najpierw polizała ją swoim wielkim ozorem i spokojnie
zaczęła skubać świeżą słomę. Ania zapomniała schować swojego długiego warkocza,
a ponieważ warkocz był jasny i kolorem przypominał słomę Mećka zaczęła go żuć
razem ze słomą.
- Mećka puść mój warkocz. Nie jedz go –
krzyczała Ania
- Musisz chyba iść ze mną do domu, bo
krówka może zjeść ci ten warkocz – babcia śmiała się z Ani.
- Dobrze babciu. Pójdę do domu, bo tu
wcale nie jest wygodnie –i jeszcze dodała – dobranoc moja krówko jutro przyjdę
do ciebie.
Ania bardzo często zrywała młodą soczystą
trawę i zanosiła swojej Mećce. Pewnego wiosennego dnia nazbierała jej sporo,
ale żeby było więcej trawki włożyła ją do kieszonki kurtki. Pobiegła do obory i
zaczęła karmić krówkę.
- Masz jedz, bo to jest pierwsza wiosenna
trawka.
Ania podała krówce trawę, którą miała w
rączkach, potem wyjęła z jednej kieszeni, lecz z drugiej kieszonki nie mogła
wyciągnąć trawki, bo dużo jej schowała. Odwróciła się bokiem do Mećki.
Nadstawiła kieszonkę i mówi:
- Masz weź sobie sama, bo ja nie mogę
wyciągnąć.
Okazało się, że Mećka też nie może
wyciągnąć trawy z kieszeni, więc swoją szeroką mordą złapała trawkę i razem z
kieszonką chciała ją zjeść. Ania straciła równowagę, bo Mećka uniosła ją wysoko
w górę.
- Babciu, babciu Mećka chce mnie zjeść
razem z trawą.
Na krzyk Ani babcia przybiegła do obory i
na widok Ani fruwającej u mordy Mećki rozpłakała się ze śmiechu.
Krowa przestraszyła się krzykiem Ani i
szybko puściła kieszonkę kurtki. Od tego czasu Ania już nie dawała Mećce trawy
z kieszeni tylko przynosiła ją w rączkach.