Na
placu zabaw bawiło się zawsze dużo dzieci. Były tam huśtawki, zjeżdżalnie,
karuzele, domek z przeszkodami i duża piaskownica. Pięcioletnia Marysia bardzo
lubiła ten plac zabaw i często tu przychodziła z mamą i z maleńkim braciszkiem
Ksawerym.
Bawiła się zawsze doskonale i niechętnie
kończyła zabawę. Dopiero, gdy mama przypominała jej, że jej piesek został sam w
domu i pewnie płacze, chętnie wracała do domu.
- Mamo, a może następnym razem zabierzemy
Bunię. Wtedy nie będziemy musieli tak szybko wracać do domu? – pytała mamę.
-
Nie możemy jej zabrać, bo wszystkie pieski mają zakaz wstępu na plac zabaw.
- Ale, przecież Bunia jest niedużym
pieskiem, ma ładną białą sierść w małe loczki i czarne błyszczące oczka. Bardzo
lubi dzieci, więc będzie bawiła się i nikogo nie pogryzie – przekonywała
Marysia mamę.
- Niestety. Zakaz nie pozwala wprowadzać
żadnych zwierzątek.
Marysia nic już nie odpowiedziała mamie.
Chciała być już w domu, by bawić się ze swoją Bunią.
Po kilku dniach dziewczynka poprosiła
mamę, by choć na chwilkę poszły na plac zabaw.
- Dzisiaj będziemy bardzo krótko. Bunia
nie będzie musiała długo czekać na nasz powrót.
Na placu zabaw Marysia spieszyła się i
szybko biegała. Gdy już mocno zmęczyła się usiadła w piaskownicy, by jeszcze
przez chwilę pobawić się z koleżanką. Obok niej dwie starsze dziewczynki
rozmawiały i Marysia usłyszała ich rozmowę.
- Wiesz Zosiu moja babcia mówiła mi, że jest
taki jeden dzień w roku, gdy zwierzęta mówią ludzkim głosem.
- Kiedy to jest? – zapytała zaciekawiona
koleżanka Zosi.
- Ten dzień jest w wigilię Bożego
Narodzenia o północy.
Po powrocie do domu Marysia zapytała mamę:
-
Kiedy będzie Boże Narodzenie?
- Na Boże Narodzenie będziesz musiała czekać
do zimy. To są święta gdy przychodzi święty Mikołaj z prezentami. A dlaczego
pytasz? – zaciekawiła się mama.
- Dziewczynki, które bawiły się w
piaskownicy mówiły, że w ten dzień zwierzęta mówią ludzkim głosem. Czy Bunia
też będzie mogła mówić i będę mogła z nią porozmawiać – dopytywała się Marysia.
- Nie wiem, czy Bunia będzie mówiła, bo
nie zawsze zwierzęta mówią lub nie zawsze my słyszymy ich mowę, bo o północy
już wszyscy śpimy.
- A czy ja będę mogła zaczekać do północy,
bo bardzo chcę ją usłyszeć?
- Dobrze – zgodziła się mama.
Tego roku Marysia nie mogła doczekać się
świąt. Kiedy minęło lato a później jesień, wyglądała często przez okno i
patrzyła czy śnieg już pada. Święta Bożego Narodzenia kojarzyły się dziewczynce
z dużym śniegiem.
Wreszcie nadeszła upragniona wigilia.
Dziewczynka była cały dzień bardzo grzeczna i nawet pytała mamę:
- Mamo czy mogę ci pomóc? Co mogę robić?
- Dobrze by było gdybyś pobawiła się z
Ksawerym i Bunią, a ja mogłaby w tym czasie przygotować kolację, wiesz
przecież, że na kolację przyjdą goście a potem przyjdzie św. Mikołaj z prezentami.
- Wiem, ale chciałabym żeby była już
północ.
Reszta dnia upłynęła dość szybko. Przed
kolacją przybyli goście i wszyscy usiedli do stołu. Tata wszystkim po kolei
podawał opłatek. Gdy doszedł do Marysi powiedział:
- Patrz na talerzyku jest jeszcze różowy
opłatek. Weź go kawałek i daj Buni.
Marysia zawołała Bunię i pilnowała, by
zjadła cały opłatek. Gdy już wszyscy podzielili się opłatkiem i zjedli kolację
ktoś zapukał do drzwi. Tata otworzył drzwi i do mieszkania wszedł św. Mikołaj.
Marysia i Ksawery dostali mnóstwo prezentów. Po wyjściu św. Mikołaja i po
obejrzeniu prezentów wszyscy śpiewali kolędy. Zrobiło się późno i goście poszli
do domu. Ksawery zaczął płakać i mama położyła go spać. Tata zapytał Marysię:
- Czy podobały ci się prezenty, bo wcale
się nimi nie cieszyłaś?
- Bardzo mi się podobały, ale chciałaby,
żeby już była północ.
Tata przytuli Marysię i szepnął jej do
uszka:
- Idź umyj ząbki. Przebierz się w piżamkę
i wróć tutaj to może razem poczekamy.
Gdy wróciła z łazienki mama zauważyła, że
dziewczynka jest już bardzo zmęczona i nie wytrzyma do północy, więc
powiedziała:
- Marysiu do północy zostało jeszcze ponad
godzinę, połóż się, a ja nastawię budzik
i jak wybije dwunasta zegar cię obudzi.
O północy dzwonek obudził Marysię.
Usiadła na łóżeczku i głośno zawołał a:
- Bunia, Bunia chodź tutaj!
Bunia wychyliła łepek i odezwała się
ludzkim głosem:
- Nie krzycz, bo obudzisz cały dom, a my
mamy tak dużo do omówienia.
Marysia mocno przytuliła Bunię. Obie
położyły się na poduszce i Bunia zaczęła tłumaczyć:
- Bardzo cię kocham i jestem o ciebie
bardzo zazdrosna. Nie lubię jak bawisz się z innymi dziećmi i z innymi
pieskami, nie lubię jak ciągniesz mnie za ogonek lub za uszy.
- Buniu to dlatego zabrałaś i schowałaś
ulubioną zabawkę Ksawerego, a on nie mógł bez niej zasnąć. Musisz mu ją oddać.
Ja ciebie bardzo kocham i zawsze będę dbać o ciebie i bawić się z tobą.
Po skończonej rozmowie przytuliły się do
siebie i szybko usnęły.
Rano mama zapytała:
- Udało ci się porozmawiać z Bunią?
- Tak. Rozmawiałyśmy długo i już wiem
czego Bunia nie lubi i czego się boi.
Gdy mama rozmawiała z córeczką Bunia przybiegła
do pokoju z zabawką Ksawerego.
- Zobacz mamusiu Bunia oddała zabawkę i
nie będzie jej więcej zabierała. I wiesz mamo, co mi jeszcze powiedziała, że
wcale nie muszę czekać do wigilii, żeby z nią porozmawiać, bo jak będę uważnie
ją słuchała to ją zrozumiem, bo każde jej szczeknięcie oznacza coś innego.
Mama uśmiechnęła się i dodała:
- Wiem. A teraz, co chce powiedzieć?
- Chyba chce iść na spacer – odpowiedziała
Marysia i szybko zaczęła się ubierać. Po
chwili wyszła z tatą i z Bunią na spacer.