piątek, 22 marca 2013

6. Nieznośny Pirat



     Kacperek i Filipek mieszkali w swoim domku pod miastem. Podwórko mieli duże i całymi dniami mogli bawić się na powietrzu. Choć mieli bardzo dużo zabawek, kosz do gry, prawdziwą bramkę do grania w nogę i strzelania goli to bardzo często nudziło im się i wtedy mówili rodzicom
     - Tato nie mamy co robić – wołał Kacperek, a Filipek dodawał
     - Mamo nam się nudzi.
     Rodzice w chwilach wolnych jeździli z nimi na wycieczki rowerowe, a czasami tata zabierał ich na ryby. Jednak to im nie wystarczało i następnego dnia znowu wołali
     - Nudzi nam się!
     Jednak pewnego dnia to się skończyło, bo ciocia Ania przywiozła im dużego jasnobrązowego pieska, a rodzice zgodzili się żeby został u nich.
     Piesek choć był duży to był jeszcze szczeniakiem to znaczy tak jakby był jeszcze dzieckiem i bez przerwy wyprawiał jakieś figle i nieustannie psocił.
      - Jak go nazwiemy – zapytała mama chłopców.
       Wymyślali różne psie imiona, ale nic im nie pasowało, wreszcie mama zapytała
     - A może będzie się nazywał Pirat?
     Ta nazwa podobała się im i od tej pory tak na niego wołali.                                                   Chłopcy całymi dniami bawili się z nim, rzucali mu patyki, specjalną piłkę, ganiali się, a jak chcieli mu coś zabrać to musieli się z nim mocować. Raz nawet chciał się bujać na huśtawce z Filipkiem. Kiedy chłopcy nie mogli wyjść do Pirata to piesek zaczynał swoje psoty. Zjadł kilka par butów, które zostały przed domem, pogryzł zabawki, których chłopcy nie schowali do domu, pogryzł wycieraczkę przed drzwiami i kopał doły.
     Kiedy skończyły się wakacje, Kacperek poszedł do szkoły a Filipek do przedszkola Pirat zostawał sam na podwórku. Miał dużą piękną budę, fajny kocyk w budzie i mnóstwo zabawek dla piesków, nawet takich piszczących. Jednak chyba mu się bardzo nudziło, nie chciał sam siedzieć i pilnować domu i pewnego razu zrobił wielką dziurę w siatce, którą było ogrodzone podwórko i poszedł sobie na spacer po okolicy. Kiedy chłopcy wrócili do domu on spokojnie siedział obok budy i udawał, że wszystko jest w porządku.
     Tata pierwszy zobaczył tą dziurę i jeszcze tego samego dnia naprawił ogrodzenie
     - No teraz nie ma żadnej dziury. Jestem pewien, że jutro Pirat nie wyjdzie z podwórka.
     Jednak Piratowi nie chciało się siedzieć i pilnować domu i znowu zrobił dziurę i poszedł bawić się z innymi psami. Tak było przez kilka dni. Tata naprawiał ogrodzenie, a Pirat robił następną dziurę.
     Pewnego dnia już po kolacji Pirat zrobił dziurę i pobiegł do pieska, który szedł drogą z jakimś panem. Nie wrócił na noc do swojej budy. Rano, gdy chłopcy wyszli na podwórko Pirata nie było. Były już ferie zimowe i Kacperek z Filipkiem mogli się z nim bawić cały dzień. Wołali bardzo głośno
     - Pirat! Pirat!!! – Ale pies nie przybiegł.
     Zmartwiony Kacperek zadzwonił do dziadka i poprosił go, żeby dziadek przyjechał i pochodził z nim po okolicy, gdzie zawsze chodził Pirat na spacer, to może go znajdą. Już mieli wychodzić z domu, gdy pod dom podjechał jakiś samochód i z niego wysiadła mama z Piratem.
     - Nieznajoma pani zadzwoniła do mnie, że obok jej bloku biega bardzo przestraszony pies i „płacze”. Pani podeszła do niego i zobaczyła, że do obroży jest przyczepiona informacja z imieniem psa i numerem telefonu jego właścicielki i powiedziała, że mogę go zabrać.- powiedziała mama.
     - Mamo czy możemy się z nim pobawić? – zapytał Kacperek
     - Teraz nie – odpowiedziała mama – zostawimy go w garażu a jak wrócę z pracy to obejrzymy go czy nic mu nie jest.
     Po powrocie rodziców z pracy mama zawołała Pirata do domu i wszyscy dokładnie go obejrzeli. Okazało się, że ma ranę na łepku i niewielką na nodze. Tata powiedział
     - Chyba ktoś go chciał zabrać i wywiózł go daleko od domu. Może Pirat sam uciekł, a może ktoś zobaczył, że ma zawieszkę z identyfikatorem i go porzucił.
     - Pirat tak nie wolno ci robić, nie możesz uciekać z podwórka, bo któregoś dnia może ci się coś stać i nie będziemy mogli cię znaleźć. – Mówiła mama do niego cicho i spokojnie pieszczotliwie go głaszcząc.
     Pirat leżał spokojnie i był bardzo potulny popłakiwał po swojemu jakby chciał powiedzieć mamie
     - Już teraz będę grzeczny i nie będę wychodził z podwórka. Przepraszam was.
     Po tej nocnej przygodzie Pirat nie robi już więcej dziur w ogrodzeniu. Grzecznie pilnuje domu i czka cierpliwie na powrót domowników. Psocić też już przestał, tylko jak mama szykuje mu kolacje wchodzi na ławkę i zagląda do kuchni przez okno.

4 komentarze:

  1. Ach, prawdziwy Pirat:) Tyle przez niego kłopotów. Może już będzie grzeczny, niech pilnuje domu!

    OdpowiedzUsuń
  2. Pani bajki są bardzo prawdziwe. Pozdrawiam, od dwóch miesięcy babcia Aniela. Swojej wnuczce też będę takie pisać, dziękuję za natchnienie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie prawdziwe bajki są lepsze, bo te o smokach i wilkach w lesie, chyba już trochę odrealnione. Kiedyś nas zachwycały, teraz dzieci nudzą. Fajny pomysł z tym blogiem. Gratuluje.

    OdpowiedzUsuń