piątek, 3 maja 2013

12. Mali mieszkańcy sadu


     Pewnego wiosennego dnia Kacperek, Filipek i Amelka pojechali w odwiedziny do cioci Ani i wujka Roberta. Bardzo lubili tam jeździć. Na wielkim podwórku stały różne maszyny rolnicze, które dzieci zawsze z wielką ciekawością oglądały. Po podwórku biegały kury, kaczki i gęsi. Te ostatnie były czasem groźne i raz nawet chciały podziobać Amelkę. Uratował ją wujek. Podbiegł i chwycił ją na ręce, a potem zamknął gęsi w małym kojcu.
     Nic już nie przeszkadzało w zabawie. Dzieci jednak szybko się nudzą i co jakiś czas szukają nowej zabawy.
     - Może pójdziecie do sadu. O tej porze roku jest tam pięknie – zaproponowała ciocia.
     Na końcu podwórka stała ogromna stodoła a tuż za nią był wielki sad. Gdy dzieci weszły do sadu stanęły zdziwione i nie mogły napatrzeć się na drzewa. Wszystkie drzewa kwitły. Na każdej prawie gałązce obok małych listków było mnóstwo pięknych kwiatków.
     - Nie zapytałam cioci czy mogę zerwać kilka kwiatków – powiedziała Amelka.
     - Na pewno możesz, przecież wszędzie jest ich dużo – zawołał Filipek.
     - Ja ci pomogę rwać. Zrobimy ogromny bukiet i zabierzemy go do domu – dodał Kacperek.
     Niestety kwiaty rosły na gałązkach i żeby ich urwać trzeba było ułamać całą gałązkę. Amelka zbierała ułamane gałązki a Kacperek i Filipek łamali ich coraz więcej. Nagle Filipek zobaczył na gałązce, którą miał urwać, coś co nie wiedział jak nazwać.
     - Co to jest? Musicie to zobaczyć! – zawołał.
     Wszyscy troje zbliżyli się do drzewka i zobaczyli coś, co nie przypomniało żadnego owada. Gdy przyjrzeli się lepiej to okazało się, że na gałązce siedzi chłopiec trochę większy od pszczoły, ma jasne włoski i żółtą czapeczkę, na plecach ma przezroczyste skrzydełka i bardzo płacze.
     - Czemu płaczesz? Kim jesteś i jak się nazywasz? – zadawała pytania Amelka, bo bardzo było jej smutno.
     Maleńki chłopiec podniósł główkę i odpowiedział:
     - Ja jestem elfem, mieszkańcem tego ogrodu i nazywam się Ben. Opiekuję się tymi drzewkami. Bardzo jest mi smutno, że łamiecie gałązki.
     - Przecież jest ich bardzo dużo i jak kilka ich sobie weźmiemy to przecież nic się nie stanie – tłumaczył Kacperek.
     - Nie wiem czy wiecie, że z każdego kwiatuszka urośnie jabłuszko, czereśnia lub inny owoc. Niestety na tych gałązkach, które ułamaliście nie urosną już żadne owoce.
     - Nie wiedzieliśmy tego. Więcej już nie będziemy łamać gałązek – zapewnił Kacperek Bena.
     - Gdzie mieszkasz i co robisz? – zapytał ciekawy Filipek, a Amelka dodał:
     - Pierwszy raz w życiu widzimy prawdziwego elfa i chcielibyśmy wszystko o was elfach wiedzieć.
     - Dobrze. Usiądźcie sobie wygodnie na tej świeżej trawce i słuchajcie.
     Dzieci usiadły wygodnie i Ben wszystko im opowiedział. Wyjaśnił, że jest ich dużo, że od wczesnej wiosny aż do późnej jesieni mieszkają w sadzie i opiekują się drzewkami, ptaszkami, pszczółkami i innymi owadami.
     - A czy dorośli też was widzą i czy was znają? I gdzie mieszkacie zimą? – dopytywały się jeszcze dzieci.
     - Dorośli nas nie widzą, bo nie mają czasu, żeby z nami rozmawiać, ale czasami uda nam się coś szepnąć do ucha wujkowi lub cioci, by podsunąć im jakieś dobre rozwiązanie problemu – i zapytał – czy widzicie te ule, które stoją w ogrodzie? To pszczółki zapraszają nas do swoich domków.
     Nagle wszyscy usłyszeli głos cioci, która wołała dzieci na obiad.
     - Musimy już iść. Ben czy spotkamy się jeszcze? -  zapytał Filip.
     - Jak przyjedziecie w odwiedziny jesienią to przyjdzie tutaj. Będę na was czekał i zaprowadzę do drzewka, na którym będą rosły największe i najsmaczniejsze jabłuszka.
     Jesienią dzieci przyjechały do cioci i wujka i zaraz po przywitaniu powiedziały:
     - Idziemy do sadu.
     - Nie ma już jabłek na drzewach, wszystkie już zerwaliśmy i są w przechowalni – powiedział wujek.
     Ciocia jednak szybko zaprzeczyła:
     - Nie, zostało jeszcze jedno drzewko, z którego nikt nie zerwał jabłek.
     - To my je zerwiemy – zawołał wesoło Kacperek i szybko pobiegł do sadu. Za nim pobiegł Filip i Amelka.
     Ben czekał na nich. Przywitał się z nimi i powiedział:
    - Chodźcie za mną. Zaprowadzę was do drzewka, na którym rosną najsmaczniejsze jabłka i pokażę wam jak ich zrywać, by długo były soczyste i zdrowe.
     - Jak to się stało, że z tej jabłonki nikt nie zerwał jabłek? – zapytał Filipek.
     - Obiecałem wam, że to wy zerwiecie najpiękniejsze i najlepsze jabłuszka. O zobaczcie będziecie zrywać je do tej skrzynki, która stoi pod drzewem.
     Dzieci zerwały wszystkie jabłka. Te, które rosły najwyżej zerwały elfy i delikatnie ułożyły w skrzynce.
     - Dziękujemy bardzo. Spotkamy się jeszcze kiedyś? – zapytała Amelka.
     - Na pewno,  ale dopiero wiosną. Cześć! – wołał za nimi Ben.
     Do sadu przyszedł wujek i pomógł dzieciom przynieść skrzynkę z jabłkami do domu. Jabłuszka wyglądały pięknie i apetycznie. Wszyscy zjedli po jednym. Wujek stwierdził, że te są chyba najlepsze i dodał:
     - Zabierzcie tę skrzynkę do domu, a jak zjecie wszystkie to przyjdźcie po następne. Te z przechowalni też będą smaczne.
     - A wiosną może znowu spotkacie swoich przyjaciół – powiedziała z tajemniczym uśmiechem ciocia.

4 komentarze:

  1. jak się tyle wnuków, to historie same przychodzą do głowy i szkoda ich nie spisać. Gratuluje pomysłu na blog. Babcia Aniela (moja wnuczka jeszcze za mała na takie bajki, ale na pewno będę jej czytać jak podrośnie)

    OdpowiedzUsuń
  2. aż mi się zachciało iść na spacer do takiego sadu, u nas już zaczynają kwitnąć pierwsze drzewa!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj jak bardzo chciałabym być znowu dzieckiem! Ja też jeździłam na wieś jak byłam mała i uwielbiałam biegać po sadzie:) Elfów już nie pamiętam, ale na pewno miałam tez takich przyjaciół!!!

    OdpowiedzUsuń