Pewnego
wiosennego dnia Kacperek, Filipek i Amelka pojechali w odwiedziny do cioci Ani
i wujka Roberta. Bardzo lubili tam jeździć. Na wielkim podwórku stały różne
maszyny rolnicze, które dzieci zawsze z wielką ciekawością oglądały. Po
podwórku biegały kury, kaczki i gęsi. Te ostatnie były czasem groźne i raz
nawet chciały podziobać Amelkę. Uratował ją wujek. Podbiegł i chwycił ją na
ręce, a potem zamknął gęsi w małym kojcu.
Nic już nie przeszkadzało w zabawie.
Dzieci jednak szybko się nudzą i co jakiś czas szukają nowej zabawy.
- Może pójdziecie do sadu. O tej porze
roku jest tam pięknie – zaproponowała ciocia.
Na końcu podwórka stała ogromna stodoła a
tuż za nią był wielki sad. Gdy dzieci weszły do sadu stanęły zdziwione i nie
mogły napatrzeć się na drzewa. Wszystkie drzewa kwitły. Na każdej prawie
gałązce obok małych listków było mnóstwo pięknych kwiatków.
- Nie zapytałam cioci czy mogę zerwać
kilka kwiatków – powiedziała Amelka.
- Na pewno możesz, przecież wszędzie jest
ich dużo – zawołał Filipek.
- Ja ci pomogę rwać. Zrobimy ogromny
bukiet i zabierzemy go do domu – dodał Kacperek.
Niestety kwiaty rosły na gałązkach i żeby
ich urwać trzeba było ułamać całą gałązkę. Amelka zbierała ułamane gałązki a
Kacperek i Filipek łamali ich coraz więcej. Nagle Filipek zobaczył na gałązce,
którą miał urwać, coś co nie wiedział jak nazwać.
- Co to jest? Musicie to zobaczyć! –
zawołał.
Wszyscy troje zbliżyli się do drzewka i
zobaczyli coś, co nie przypomniało żadnego owada. Gdy przyjrzeli się lepiej to
okazało się, że na gałązce siedzi chłopiec trochę większy od pszczoły, ma jasne
włoski i żółtą czapeczkę, na plecach ma przezroczyste skrzydełka i bardzo
płacze.
- Czemu płaczesz? Kim jesteś i jak się
nazywasz? – zadawała pytania Amelka, bo bardzo było jej smutno.
Maleńki chłopiec podniósł główkę i
odpowiedział:
- Ja jestem elfem, mieszkańcem tego ogrodu
i nazywam się Ben. Opiekuję się tymi drzewkami. Bardzo jest mi smutno, że łamiecie
gałązki.
- Przecież jest ich bardzo dużo i jak
kilka ich sobie weźmiemy to przecież nic się nie stanie – tłumaczył Kacperek.
- Nie wiem czy wiecie, że z każdego
kwiatuszka urośnie jabłuszko, czereśnia lub inny owoc. Niestety na tych
gałązkach, które ułamaliście nie urosną już żadne owoce.
- Nie wiedzieliśmy tego. Więcej już nie
będziemy łamać gałązek – zapewnił Kacperek Bena.
- Gdzie mieszkasz i co robisz? – zapytał
ciekawy Filipek, a Amelka dodał:
- Pierwszy raz w życiu widzimy prawdziwego
elfa i chcielibyśmy wszystko o was elfach wiedzieć.
- Dobrze. Usiądźcie sobie wygodnie na tej
świeżej trawce i słuchajcie.
Dzieci usiadły wygodnie i Ben wszystko im
opowiedział. Wyjaśnił, że jest ich dużo, że od wczesnej wiosny aż do późnej
jesieni mieszkają w sadzie i opiekują się drzewkami, ptaszkami, pszczółkami i
innymi owadami.
- A czy dorośli też was widzą i czy was
znają? I gdzie mieszkacie zimą? – dopytywały się jeszcze dzieci.
- Dorośli nas nie widzą, bo nie mają czasu,
żeby z nami rozmawiać, ale czasami uda nam się coś szepnąć do ucha wujkowi lub
cioci, by podsunąć im jakieś dobre rozwiązanie problemu – i zapytał – czy
widzicie te ule, które stoją w ogrodzie? To pszczółki zapraszają nas do swoich
domków.
Nagle wszyscy usłyszeli głos cioci, która
wołała dzieci na obiad.
- Musimy już iść. Ben czy spotkamy się
jeszcze? - zapytał Filip.
- Jak przyjedziecie w odwiedziny jesienią
to przyjdzie tutaj. Będę na was czekał i zaprowadzę do drzewka, na którym będą
rosły największe i najsmaczniejsze jabłuszka.
Jesienią dzieci przyjechały do cioci i
wujka i zaraz po przywitaniu powiedziały:
- Idziemy do sadu.
- Nie ma już jabłek na drzewach, wszystkie
już zerwaliśmy i są w przechowalni – powiedział wujek.
Ciocia jednak szybko zaprzeczyła:
- Nie, zostało jeszcze jedno drzewko, z
którego nikt nie zerwał jabłek.
- To my je zerwiemy – zawołał wesoło
Kacperek i szybko pobiegł do sadu. Za nim pobiegł Filip i Amelka.
Ben
czekał na nich. Przywitał się z nimi i powiedział:
- Chodźcie za mną. Zaprowadzę was do
drzewka, na którym rosną najsmaczniejsze jabłka i pokażę wam jak ich zrywać, by
długo były soczyste i zdrowe.
- Jak to się stało, że z tej jabłonki nikt
nie zerwał jabłek? – zapytał Filipek.
- Obiecałem wam, że to wy zerwiecie
najpiękniejsze i najlepsze jabłuszka. O zobaczcie będziecie zrywać je do tej
skrzynki, która stoi pod drzewem.
Dzieci zerwały wszystkie jabłka. Te, które
rosły najwyżej zerwały elfy i delikatnie ułożyły w skrzynce.
- Dziękujemy bardzo. Spotkamy się jeszcze
kiedyś? – zapytała Amelka.
- Na pewno, ale dopiero wiosną. Cześć! – wołał za nimi
Ben.
Do sadu przyszedł wujek i pomógł dzieciom
przynieść skrzynkę z jabłkami do domu. Jabłuszka wyglądały pięknie i
apetycznie. Wszyscy zjedli po jednym. Wujek stwierdził, że te są chyba
najlepsze i dodał:
- Zabierzcie tę skrzynkę do domu, a jak
zjecie wszystkie to przyjdźcie po następne. Te z przechowalni też będą smaczne.
- A wiosną może znowu spotkacie swoich
przyjaciół – powiedziała z tajemniczym uśmiechem ciocia.
jakie to ładne!!!!!
OdpowiedzUsuńjak się tyle wnuków, to historie same przychodzą do głowy i szkoda ich nie spisać. Gratuluje pomysłu na blog. Babcia Aniela (moja wnuczka jeszcze za mała na takie bajki, ale na pewno będę jej czytać jak podrośnie)
OdpowiedzUsuńaż mi się zachciało iść na spacer do takiego sadu, u nas już zaczynają kwitnąć pierwsze drzewa!!
OdpowiedzUsuńOj jak bardzo chciałabym być znowu dzieckiem! Ja też jeździłam na wieś jak byłam mała i uwielbiałam biegać po sadzie:) Elfów już nie pamiętam, ale na pewno miałam tez takich przyjaciół!!!
OdpowiedzUsuń