piątek, 11 października 2013

34. Spotkanie z wiewiórką.

     Czteroletni Kacperek miał dwa ulubione miejsca, do których chodził najchętniej. Pierwszym miejscem był wielki plac zabaw. Tam spotykał się z rówieśnikami i wspaniale się bawił. Natomiast drugim miejscem był wielki park, w którym był niewielki staw i pływało po nim mnóstwo kaczek. Gdy szedł do parku zabierał ze sobą chleb dla nich.
     Pewnego jesiennego dnia Kacperek z babcią wybrał się do parku. Gdy już dochodzili do parku przypomniał sobie, że nie zabrał chleba dla kaczuszek.
     - Babci musimy się wrócić do domu, bo zapomniałem wziąć chleba.
     - Nie będziemy się wracać. Przed wejściem do parku jest duży sklep. Tam kupimy chleb.
     Sklep był duży i było w nim prawie wszystko. Największe było stoisko ze słodyczami. Kiedy Kacperek zobaczył tak dużo słodyczy stanął bardzo zdziwiony i dopiero po długiej chwili zawołał do babci:
     - Babciu czy mogę sobie coś wybrać?
     - Możesz, ale tylko jedną rzecz.
     Kacperek wybrał sobie duże brązowe groszki, które podobne były do orzechów laskowych.
     - Babciu, schowaj ich. Zjem, dopiero jak nakarmię kaczuszki.
     Nad stawem chłopiec starał się rzucać chleb jak najdalej, żeby nakarmić wszystkie kaczuszki, nawet te, co nie dopłynęły do samego brzegu. Tak mocno nachylał się nad wodą, że babcia musiała go trzymać za pasek od spodenek, bo łatwo mógłby wpaść do wody.
     - Już chyba wszystkie się najadły. Teraz zjem swoje groszki – oznajmił i szybko pobiegł do ławki.
     Ławka stała pod wielkim rozłożystym drzewem, którego długie gałęzie prawie jej dotykały. Babcia usiadła obok Kacperka i podała mu paczuszkę cukierków. Chłopiec wziął od babci paczuszkę i zerwał się z ławki, by pokazać takie wielkie groszki koledze Igorowi, który też przyszedł do parku nakarmić kaczki. Nagle przewrócił się. Torebka wypadła mu z rączki i prawie pół torebki cukierków wysypało się na trawę. Usiadł i zawołał do babci:
     - Czy mogę pozbierać te rozsypane cukierki?
     - Możesz, ale wyrzucimy ich do kosza, bo są brudne. Pomogę ci – odpowiedziała babcia.
     Nagle po gałęzi zbiegła mała wiewiórka, która złapała w łapki groszka i szybko z nim uciekła na drzewo.
     - Ona pewnie myśli, że to są orzechy laskowe – tłumaczyła babcia – na razie zostawimy te cukierki i zobaczymy, czy wiewiórka przyjdzie po następne.
     - Ciekawe, czy ona lubi słodycze – głośno myślał Kacperek.
     Podniósł się i usiadł z babcią i Igorem na ławce, bo był bardzo ciekawy. Po chwili wiewiórka ponownie zeskoczyła po groszka, a za nią druga. Obie złapały groszki w łapki i uciekły na drzewo.
     - Kacper, nie musisz chyba sprzątać tych rozsypanych cukierków. Zobacz wróciły znowu. Pewnie zabiorą wszystkie.
     - Nic dziwnego. Te groszki są o smaku orzechowym i pewnie im smakują.
     - Babciu, chciałbym im przynieść prawdziwych orzeszków, żeby zabrały ich sobie i były zadowolone tak jak kaczki.
     - Dobrze. Kupimy prawdziwe orzechy laskowe i przyniesiemy ich wiewiórkom.
     - Ja też przyjdę, bo chcę zobaczyć, czy po orzechy też tak chętnie przyjdą.
     Po kilku dniach obaj chłopcy znowu spotkali się w parku. Mieli ze sobą  małe torebki prawdziwych orzechów laskowych.
     - Usiądźcie na ławce pod tamtym drzewem – doradziła babcia i dodała – nie wysypujcie orzechów na trawę tylko trzymajcie je na otwartej rączce i chwilę poczekajcie. Zobaczymy, co będzie się działo.
     - Jak długo mamy czekać i po co? – pytał zniecierpliwiony Kacperek.
     Babcia nie zdążyła odpowiedzieć chłopcom, bo właśnie w tym momencie wiewiórka zeskoczyła z drzewa prosto na kolana Kaperka i delikatnie zabrała jednego orzeszka. Zeskoczyła na trawnik i zaczęła próbować orzeszka. Szybko go rozłupała i z wielkim smakiem zjadła. Potem znowu skoczyła na ławkę i zabrała następnego orzecha, ale tym razem wielkimi susami pomknęła na drzewo do swojej dziupli. Chłopcy zaniemówili z wrażenia, bo nie mogli uwierzyć, że wiewiórka wcale się nie bała. W torebkach zostało im jeszcze trochę orzechów. Tym razem wysypali orzeszki na ławkę między siebie. Odsunęli się trochę tak, aby orzeszki były dobrze widoczne z drzewa. Po chwili okazało się, że po orzeszki przyszły dwie wiewiórki. Zabierały orzecha, a po chwili wracały po następnego. Tak długo wracały po swój przysmak, że na ławce nie został ani jeden  orzeszek. W pewnym momencie udało się Kacperkowi pogłaskać wiewiórkę.
     - Czy mogę tą wiewiórkę zabrać do domu. Będę ją karmił jej przysmakami i dbał o nią.
     - Nie. Wiewiórki to zwierzęta, których nie trzymamy w domu. One muszą mieć dużą przestrzeń i wysokie drzewa. W domu byłoby im za ciasno, a jak wyszedłbyś z nią na spacer to uciekłaby na drzewo i na pewno nie chciałaby wrócić do ciasnego domu.
     - A czy będę mógł jeszcze raz przynieść im orzechów – zapytał smutny Kacperek.
     - Na pewno. Przyniesiemy im trochę więcej, żeby zrobiły sobie zapas na zimę – odpowiedziała babcia.
     Chłopiec był bardzo niecierpliwy i już następnego dnia wybrał się z babcią do parku. Usiadł na tej samej ławce co przedtem i zaczął się rozglądać.
     - Chyba nie ma już tych wiewiórek. Musiały sobie gdzieś pójść.
     - Są. Mają na tym drzewie dziuplę. Pewnie nas obserwują z góry – odpowiedziała babcia i usiadła obok Kaperka. Po chwili podała mu torbę z orzechami. Kacperek otworzył torbę, ale nie zdążył włożyć ręki, bo prosto z drzewa do otwartej torby wskoczyła wiewiórka i sama wzięła sobie orzeszka.
     - Wysyp część orzechów na ławkę, to łatwiej będzie jej zabierać przysmak – doradziła babcia.
     Po następne orzechy przyszła również i druga. Okazało się, że ta pierwsza wiewiórka była dużo odważniejsza. Skakała Kacperkowi na kolanka i pozwalała się głaskać. Prawie godzinę zabierały orzechy do swojej spiżarni, ale wszystkich nie zabrały.
     - Pewnie się zmęczyły, albo mają już pełną spiżarnię i nie mają gdzie ich chować – głośno myślał Kacperek i zapyta – zabierzemy resztę do domu?
     - Nie. Zostawimy ich na ławce. W tym parku na pewno mieszka więcej wiewiórek. Znajdą orzechy i zabiorą do swoich spiżarni.
     Gdy Kacperek podniósł się z ławki i szedł z babcią do domu przed nimi w trawie skakały dwie wiewiórki. Na skraju parku wskoczyły na nieduże drzewo i wesoło machały swoimi rudymi kitkami.
      - Babciu one nam dziękują i machają na pożegnanie. 

1 komentarz: