Czteroletni Kacperek miał dwa ulubione
miejsca, do których chodził najchętniej. Pierwszym miejscem był wielki plac
zabaw. Tam spotykał się z rówieśnikami i wspaniale się bawił. Natomiast drugim
miejscem był wielki park, w którym był niewielki staw i pływało po nim mnóstwo
kaczek. Gdy szedł do parku zabierał ze sobą chleb dla nich.
Pewnego jesiennego dnia Kacperek z babcią
wybrał się do parku. Gdy już dochodzili do parku przypomniał sobie, że nie
zabrał chleba dla kaczuszek.
- Babci musimy się wrócić do domu, bo
zapomniałem wziąć chleba.
- Nie będziemy się wracać. Przed wejściem
do parku jest duży sklep. Tam kupimy chleb.
Sklep był duży i było w nim prawie
wszystko. Największe było stoisko ze słodyczami. Kiedy Kacperek zobaczył tak
dużo słodyczy stanął bardzo zdziwiony i dopiero po długiej chwili zawołał do
babci:
- Babciu czy mogę sobie coś wybrać?
- Możesz, ale tylko jedną rzecz.
Kacperek wybrał sobie duże brązowe
groszki, które podobne były do orzechów laskowych.
- Babciu, schowaj ich. Zjem, dopiero jak
nakarmię kaczuszki.
Nad stawem chłopiec starał się rzucać
chleb jak najdalej, żeby nakarmić wszystkie kaczuszki, nawet te, co nie
dopłynęły do samego brzegu. Tak mocno nachylał się nad wodą, że babcia musiała
go trzymać za pasek od spodenek, bo łatwo mógłby wpaść do wody.
- Już chyba wszystkie się najadły. Teraz
zjem swoje groszki – oznajmił i szybko pobiegł do ławki.
Ławka stała pod wielkim rozłożystym
drzewem, którego długie gałęzie prawie jej dotykały. Babcia usiadła obok
Kacperka i podała mu paczuszkę cukierków. Chłopiec wziął od babci paczuszkę i zerwał
się z ławki, by pokazać takie wielkie groszki koledze Igorowi, który też
przyszedł do parku nakarmić kaczki. Nagle przewrócił się. Torebka wypadła mu z
rączki i prawie pół torebki cukierków wysypało się na trawę. Usiadł i zawołał
do babci:
- Czy mogę pozbierać te rozsypane
cukierki?
- Możesz, ale wyrzucimy ich do kosza, bo
są brudne. Pomogę ci – odpowiedziała babcia.
Nagle po gałęzi zbiegła mała wiewiórka,
która złapała w łapki groszka i szybko z nim uciekła na drzewo.
- Ona pewnie myśli, że to są orzechy
laskowe – tłumaczyła babcia – na razie zostawimy te cukierki i zobaczymy, czy
wiewiórka przyjdzie po następne.
- Ciekawe, czy ona lubi słodycze – głośno
myślał Kacperek.
Podniósł się i usiadł z babcią i Igorem na
ławce, bo był bardzo ciekawy. Po chwili wiewiórka ponownie zeskoczyła po
groszka, a za nią druga. Obie złapały groszki w łapki i uciekły na drzewo.
- Kacper, nie musisz chyba sprzątać tych
rozsypanych cukierków. Zobacz wróciły znowu. Pewnie zabiorą wszystkie.
- Nic dziwnego. Te groszki są o smaku
orzechowym i pewnie im smakują.
- Babciu, chciałbym im przynieść
prawdziwych orzeszków, żeby zabrały ich sobie i były zadowolone tak jak kaczki.
-
Dobrze. Kupimy prawdziwe orzechy laskowe i przyniesiemy ich wiewiórkom.
- Ja też przyjdę, bo chcę zobaczyć, czy po
orzechy też tak chętnie przyjdą.
Po kilku dniach obaj chłopcy znowu spotkali
się w parku. Mieli ze sobą małe torebki
prawdziwych orzechów laskowych.
- Usiądźcie na ławce pod tamtym drzewem –
doradziła babcia i dodała – nie wysypujcie orzechów na trawę tylko trzymajcie
je na otwartej rączce i chwilę poczekajcie. Zobaczymy, co będzie się działo.
- Jak długo mamy czekać i po co? – pytał
zniecierpliwiony Kacperek.
Babcia nie zdążyła odpowiedzieć chłopcom,
bo właśnie w tym momencie wiewiórka zeskoczyła z drzewa prosto na kolana
Kaperka i delikatnie zabrała jednego orzeszka. Zeskoczyła na trawnik i zaczęła
próbować orzeszka. Szybko go rozłupała i z wielkim smakiem zjadła. Potem znowu
skoczyła na ławkę i zabrała następnego orzecha, ale tym razem wielkimi susami
pomknęła na drzewo do swojej dziupli. Chłopcy zaniemówili z wrażenia, bo nie
mogli uwierzyć, że wiewiórka wcale się nie bała. W torebkach zostało im jeszcze
trochę orzechów. Tym razem wysypali orzeszki na ławkę między siebie. Odsunęli
się trochę tak, aby orzeszki były dobrze widoczne z drzewa. Po chwili okazało
się, że po orzeszki przyszły dwie wiewiórki. Zabierały orzecha, a po chwili
wracały po następnego. Tak długo wracały po swój przysmak, że na ławce nie
został ani jeden orzeszek. W pewnym
momencie udało się Kacperkowi pogłaskać wiewiórkę.
- Czy mogę tą wiewiórkę zabrać do domu. Będę
ją karmił jej przysmakami i dbał o nią.
- Nie. Wiewiórki to zwierzęta, których nie
trzymamy w domu. One muszą mieć dużą przestrzeń i wysokie drzewa. W domu byłoby
im za ciasno, a jak wyszedłbyś z nią na spacer to uciekłaby na drzewo i na
pewno nie chciałaby wrócić do ciasnego domu.
- A czy będę mógł jeszcze raz przynieść im
orzechów – zapytał smutny Kacperek.
- Na pewno. Przyniesiemy im trochę więcej,
żeby zrobiły sobie zapas na zimę – odpowiedziała babcia.
Chłopiec był bardzo niecierpliwy i już
następnego dnia wybrał się z babcią do parku. Usiadł na tej samej ławce co przedtem
i zaczął się rozglądać.
- Chyba nie ma już tych wiewiórek. Musiały
sobie gdzieś pójść.
- Są. Mają na tym drzewie dziuplę. Pewnie nas
obserwują z góry – odpowiedziała babcia i usiadła obok Kaperka. Po chwili
podała mu torbę z orzechami. Kacperek otworzył torbę, ale nie zdążył włożyć
ręki, bo prosto z drzewa do otwartej torby wskoczyła wiewiórka i sama wzięła sobie
orzeszka.
- Wysyp część orzechów na ławkę, to
łatwiej będzie jej zabierać przysmak – doradziła babcia.
Po następne orzechy przyszła również i druga.
Okazało się, że ta pierwsza wiewiórka była dużo odważniejsza. Skakała Kacperkowi
na kolanka i pozwalała się głaskać. Prawie godzinę zabierały orzechy do swojej
spiżarni, ale wszystkich nie zabrały.
- Pewnie się zmęczyły, albo mają już pełną
spiżarnię i nie mają gdzie ich chować – głośno myślał Kacperek i zapyta –
zabierzemy resztę do domu?
- Nie. Zostawimy ich na ławce. W tym parku
na pewno mieszka więcej wiewiórek. Znajdą orzechy i zabiorą do swoich spiżarni.
Gdy Kacperek podniósł się z ławki i szedł
z babcią do domu przed nimi w trawie skakały dwie wiewiórki. Na skraju parku
wskoczyły na nieduże drzewo i wesoło machały swoimi rudymi kitkami.
- Babciu one nam dziękują i machają na
pożegnanie.
Rysunek do tej bajki wykonał kolega Kacperka Tymek
OdpowiedzUsuń