czwartek, 3 października 2013

33. Gdzie moja marchewka?

     Pewnego letniego dnia Filipek i Kacperek pojechali do cioci Teresy. Ciocia obierała warzywa na zupę. Filipek zobaczył obraną marchewkę i zapytał:
     - Ciociu, czy mogę schrupać tę marchewkę.
     - Filipku najlepsza jest świeża, którą wyrwie się z ziemi i obmyje. Idź do ogródka i wyrwij sobie taką.
     - Dla mnie też wyrwij – zawołał Kacperek.
     - Babciu, chodź ze mną to pokażesz mi tą najlepszą i najładniejszą.
     Z jednej strony domu cioci było niewielkie podwórko, zaś z drugiej strony domu był dość duży ogródek. W ogródku na kilku grządkach rosły warzywa, czyli marchewka, pietruszka, buraki, fasolka, pomidory, ogórki i rzodkiewka.
     - Filipku zobacz, wybierzemy do zjedzenia te średnie marchewki, będą najsmaczniejsze – powiedziała babcia i wyrwała pierwszą.
     Filipek wziął marchewkę i położył z boku grządki. Miał wyrwać jeszcze jedną dla Kacperka. Tą drugą postanowił wyrwać sam, żeby mu lepiej smakowała. Marchewka siedziała w ziemi dość mocno i wyrwanie jej zajęło mu trochę więcej czasu.
     - Teraz umyjemy marchewki i możecie je od razu chrupać – powiedziała babcia i dodała - weź też tę marchewkę, którą ja wyrwałam.
      Chłopiec pobiegł do miejsca, gdzie ją położył, ale jej tam nie było.
     - Babciu wzięłaś już ją, bo tu jej nigdzie nie ma? – zawołał.
     - Nie wzięłam, a pokaż mi gdzie ją położyłeś.
     Filipek pokazał babci niewielki kopczyk z ziemi z dziurką w środku.
     - Położyłeś marchewkę na kopcu kreta i pewnie wpadła do dziury.
     - Sama nie mogła wpaść przez tą niewielką dziurę. Musiał ją chyba tam ktoś wepchnąć – i zaproponował – położymy drugą marchewkę i będziemy obserwować, co będzie się działo.
     - Dobrze, połóż ją – zgodziła się babcia.
     Przez długą chwilę nic nie działo się. Szybko znudziło się Filipkowi czekanie i chciał już wziąć marchewkę, ale nie zdążył, bo i ta marchewka zniknęła w dziurze.
     - Czy krety jedzą warzywa? – zapytał.
     - Nie. Krety jedzą dżdżownice, larwy i pędraki żyjące w ziemi – odpowiedziała babcia.
     W tej chwili przybiegł Kacperek i zawołał:
     - Filip, gdzie moja marchewka?
     - Twoją marchewkę zjadł kret.
     - Przestań gadać głupstwa, przecież słyszałem, że krety nie jedzą warzyw.
     - Kacperku, Filipek ma rację marchewki zabrał kret – i dodała – może ma gościa, który lubi warzywa i zabrał je, żeby nimi poczęstować gościa.
     Kacperek po chwili wpadł na pomysł, żeby na kopcu położyć inne warzywa.
     - Może dowiemy się, co jego gość lubi najbardziej.
     Chłopcy wyrywali po jednym warzywie i kładli na kopiec. Z początku kret zabierał wszystkie warzywa, ale zanim wyrwali pozostałe, z kopczyka wyskoczyła pietruszka, potem burak i rzodkiewka.
     - Teraz już wiemy, że gość kreta lubi tylko marchewkę – stwierdzili obaj.
     Do ogródka przyszła ciocia i zapytała
     - Co tak długo wyrywacie dwie marchewki, przecież przez ten czas można  było by wyrwać wszystkie warzywa z ogródka.
     - Zobacz ciociu jak kret wyrzuca warzywa, które mu nie smakują – wyjaśniał Filipek i właśnie w tej chwili z kopca wyleciał w górę mały ogórek.
     - Widziałam wczoraj wieczorem kreta biegającego po ogródku, ale myślałam, że szuka dżdżownic, bo padał deszcz i dużo wyszło ich z ziemi.
     Ciocia podniosła warzywa, które wyrzucił kret i dokładnie ich obejrzała. Okazało się, że były pogryzione i nie nadawały się już do jedzenia.
     - Muszę wykurzyć tego kreta. Nie pozwolę mu podjadać i niszczyć moich warzyw.
     - A może to wcale nie kret tylko jakieś inne zwierzątko, które wykorzystało sobie korytarz kreta na swoje mieszkanie – powiedział tata, który słyszał całą rozmowę.
     - No to się jutro przekonamy, co to za zwierz – zawołała ciocia i pobiegła do garażu. Po chwili przyniosła wielką pułapkę.
     - Włożę do pułapki marchewkę. Może to zwierzę przyjdzie po nią. Musicie jutro też do mnie przyjechać, to zobaczycie, co weszło do pułapki.
     Następnego dnia chłopcy nie mogli doczekać się wizyty u cioci. Byli bardzo ciekawi, czy pułapka nie będzie pusta. Zaraz po powrocie rodziców z pracy tata zabrał ich do cioci.
     Gdy wjechali na podwórko od razu zauważyli pułapkę stojącą na ganku. Wysiedli z samochodu i pobiegli zobaczyć, co się złapało. Byli bardzo zdziwieni, gdy zamiast kreta zobaczyli dwie małe brązowe myszki.
     - Ciociu wcale nie musisz wykurzać tego kreta. Tata miał rację to były inne zwierzątka, a właściwie myszy – powiedział Kacperek.
     - No i babcia też miała rację, że krety nie lubią warzyw.
     - Tak, ale jak nie ma deszczu i dżdżownice siedzą głęboko pod ziemią to krety mogą rozkopać cały ogródek w poszukiwaniu jedzenia. Podkopane warzywa nie urosną tylko zwiędną na grządkach.
     - Lepiej niech kret sam pójdzie gdzie indziej – dodał Filipek.                                        - Pewnie już dawno poszedł sobie, bo gdyby tu był, to myszy nie zamieszkały by w jego korytarzu – wyjaśnił tata.
    

1 komentarz: