czwartek, 29 sierpnia 2013

28. Uciekający paluszek


     Kacperek, Filipek i Amelka tak jak wszystkie dzieci bardzo lubili objadać się słodyczami. Najwięcej słodyczy przywoziła im ciocia Teresa, która uważała, że dzieci trzeba rozpieszczać. Najczęściej rozsiadali się w miękkich pufach przed telewizorem oglądali bajki i zajadali słodycze. Po paru minutach wokół puf było rozrzuconych pełno papierków od cukierków, po batonach lub pudełek od ciastek.
     - Posprzątajcie te śmieci – przypominała im nieustannie mama.
     Dzieci odpowiadały:
     - Posprzątamy, jak skończy się bajka.
     Po skończonej bajce mama znowu musiała przypominać dzieciom o porządku. Tak działo się do czasu, gdy chłopcy trochę przesadzili i przed obiadem objedli się słodyczami. Obiad wystygł a oni go nawet nie tknęli. Zdenerwowana babcia upomniała chłopców:
     - Zjedzcie ten obiad, bo mama będzie się gniewała.
     - Babciu są wakacje, to jak nie zjemy raz obiadu to nic się nie stanie – odpowiedzieli.
     Po powrocie mamy z pracy była wielka awantura. Mama powiedziała:
     - Dość tych słodyczy. Nie chcecie jeść obiadu ani owoców więc koniec z jedzeniem cukierków, batonów, ciastek i czekolady.
     - Macie szlaban na słodycze – dodał tata.
     - Jak długo nie możemy ich jeść? – dopytywali się chłopcy.
     - Do odwołania. To będzie od was zależało. Zamiast czekolady zjecie jabłko lub inny owoc. To wam wyjdzie nawet na zdrowie - zadecydowała ostatecznie mama.
     Tego dnia Amelka wcześniej pojechała do domu. Chłopcy usadowili się w pufach przed telewizorem. Jednak nie mogli się skupić na oglądaniu filmu i co jakiś czas któryś z chłopców wpadał do kuchni i zaczynał szukać coś słodkiego. Niestety wszystko było schowane, nawet to co przywiozła ciocia. Mama zauważyła, że chłopcom brakuje chrupania przed telewizorem i zręcznie podsunęła im pod ręce talerz z owocami. Z apetytem zjedli po dwa owoce i znowu wpadali do kuchni.
     - Co brakuje wam słodyczy? – zapytała babcia.
     - Tak – prawie razem odpowiedzieli chłopcy – babciu uproś rodziców może choć pozwolą pochrupać słonych paluszków. To przecież nie słodycz lecz przekąska.
     - Dobrze. Wstawię się za wami – obiecała babcia.
     Na drugi dzień chłopcy otrzymali po paczce paluszków.
     - Tylko proszę, aby nie było porozrzucanych na podłodze pokruszonych paluszków – upominała mama.
     Niestety chłopcy nie zawsze dotrzymywali słowa i po obejrzeniu ulubionych programów poszli spać pozostawiając mnóstwo rozsypanych paluszków. Rano przypomniało się im, że nie sprzątnęli po sobie i prędko zbiegli na dół, by jeszcze przed wstaniem rodziców posprzątać okruchy. Jakież było ich zdziwienie, gdy na podłodze znaleźli tylko puste torebki po paluszkach i ani jednego okruszka.
     - Chyba babcia posprzątała po nas, tylko dlaczego zostawiła puste torebki? – zastanawiał się głośno Kacperek.
     Mama zajrzała do pokoju. Chłopcy szybko schowali za siebie puste torebki. Mama uśmiechnęła się i powiedziała:
     - No widzicie, jak przyjemnie jest, gdy pokój jest posprzątany i nie ma śmieci na podłodze.
     Tego dnia po obiedzie popsuła się pogoda. Zaczął padać deszcz i dzieci zostały w domu. Bawiły się wspaniale. Na wyścigi układały puzzle, rysowały ulubionych bohaterów filmowych i książkowych, Kacperek nawet przeczytał na głos fajne opowiadanie. Gdy Amelka odjechała do domu chłopcy postanowili obejrzeć nowy odcinek ich ulubionego filmu. Wzięli po paczce paluszków i usadowili się wygodnie w swoich pufach. Filipek zapatrzony w ekran rozsypał paluszki na podłogę. Film był tak ciekawy, że chłopcy nie zauważyli, że robi się ciemno i nie zapalili światła. Kacperek zjadł swoje paluszki i zwrócił się do Filipka:
     - Daj mi parę paluszków. Oddam ci później.
     Filipkowi zostało już niewiele paluszków, więc powiedział Kacperkowi:
     - Pozbieraj sobie z podłogi, bo mnie już mało zostało.
     Kacperek chciał sięgnąć najbliżej leżącego paluszka, ale ten zaczął mu uciekać. Po chwili, gdy chciał sięgnąć drugiego ale zobaczył tylko jak szybko ucieka drugi paluszek.
     - Filip nie wygłupiaj się. Nie zabieraj tych rozsypanych paluszków – zawołał do braciszka.
     - To nie ja. Mam jeszcze swoje w torebce. To chyba babcia.
     - Babciu, choć i pokaż nam tą sztuczkę ze znikającymi paluszkami – krzyczeli głośno chłopcy.
     Na krzyk chłopców do pokoju weszła babcia i mama. Tata również zajrzał zobaczyć co się dzieje.
     - Babciu, jak ty to robisz? – wołał rozbawiony Filipek.
     Babcia zdziwiona odpowiedziała:
     - Nie wiem, o co chodzi.
     - Jak to nie wiesz. Rozsypane paluszki uciekają jak chcemy ich podnieść i znikają.
     - Gdzie uciekają te paluszki? – zapytał tata z rozbawioną miną.
     - Pod komodę, albo za kanapę – wołali zgodnie chłopcy.
     - No to mamy nieproszonych gości – powiedziała zatroskana mama.
     - Jakich gości? – zawołali przestraszeni już nie na żarty chłopcy.
     - Kiedy drzwi od tarasu były otwarte wprowadził się do nas jakiś szczurek albo rodzina myszek – wyjaśniła przestraszonym chłopcom babcia.
     - Czy możemy ich oswoić i czy mogą mieszkać u nas? – pytali zaciekawieni chłopcy.
     - Nie. Takich zwierzątek się nie da oswoić. Musimy ich po prostu wygonić z mieszkania – odpowiedział tata i dodał – i to jeszcze dzisiaj.
     Rodzice pozapalali wszystkie światła, żeby było bardzo widno. Drzwi na taras otworzyli i zabrali się do odsuwania mebli. Po chwili tata zawołał chłopców:
     - Zobaczcie tych nieproszonych gości.
     Chłopcy wbiegli do pokoju i za odsuniętą kanapą w samym rogu zobaczyli dwie duże ciemnobrązowe myszy. Po chwili mama z tatą zastawili pokój pozostawiając wolną drogę na taras. Delikatnie kijem od szczotki tata wypędzał myszy kierując ich w stronę otwartych drzwi. Myszy z piskiem uciekły na taras i zginęły w ciemności.
     - Czy będziemy mogli im zostawić trochę paluszków na tarasie? – zapytał zasmucony Filipek, bo żal mu się zrobiło tych przestraszonych myszek.
     - Dobrze – zgodziła się mama i dodał – nie wolno wieczorem zostawiać otwartych drzwi, bo mogą znowu przyjść nieproszeni goście.
     Chłopcy zostawili prawie pół torebki paluszków na tarasie i dokładnie zamknęli drzwi. Na drugi dzień rano zaraz po przebudzeniu pobiegli na taras zobaczyć czy są jeszcze paluszki. Nie było ani jednego, a pusta torebka leżała trochę podziurawiona.
     - Nie wiadomo czy nasze paluszki zjadły myszy, czy dobrały się do nich jakieś ptaki i wydziobały wszystkie okruszki – zastanawiali się obaj.
       Od tego czasu już bez upominania chłopcy pamiętali o sprzątaniu po sobie śmieci i o zamykaniu drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz