czwartek, 21 listopada 2013

40. Ulubione wierszyki Amelki.

     Trzyletnia Amelka bardzo lubiła słuchać wierszyków, które czytała jej babcia lub rodzice. Miała całe mnóstwo małych, kolorowych książeczek. Zaraz po śniadaniu brała z dużej półki kilka książeczek, siadała na kanapie i prosiła babcię, żeby babcia czytała po kolei wszystkie książeczki, które wybrała. Do najbardziej ulubionych należały: „Na straganie”, „Pomidor”, „Kwoka”, „Kaczka dziwaczka”, „Koziołeczek”, „Stonoga”, „Ptasie plotki” i wiele innych. Treść niektórych z nich znała prawie na pamięć,  zwłaszcza powtarzające się zwrotki i kiedy babcia albo mama pominęła stronę lub jakąś zwrotkę wołała z oburzeniem:
     - Tam jest inaczej napisane! – i dodawała – musisz jeszcze raz przeczytać od początku.
     Pewnego razu babcia zapomniała kupić warzyw na zupę i kiedy gotowała obiad tłumaczyła:
     - Dziś będzie mało marchewki w zupie, bo zapomniałam dokupić.
     - A to feler westchnął seler – natychmiast odpowiedziała Amelka.
     Kiedy innym razem spadł pomidor ze stołu na podłogę, dziewczynka recytowała:
     - Jak pan może panie pomidorze.
     Pewnego letniego dnia Amelka z babcią i dziadkiem pojechała na wieś do cioci Ani i wujka Roberta. Kiedy wysiadła z samochodu podbiegła do wielkiego ogrodzenia i zawołała:
     - Babciu, chodź szybko. Zobacz tu chodzą wszystkie ptaki z „Ptasich plotek”
     - Wejdziemy za ogrodzenie i pokażesz mi wszystkie ptaki po kolei – zaproponowała babcia.
     Ciocia otworzyła furtkę i wszystkie trzy weszły na wielkie podwórko. Amelka z ochotą pokazywała ptactwo:
     - Jest kura i małe kurczaczki, gęś, kaczka, indyczka. Ciociu, a czy jest także perliczka? – zapytała kończąc wyliczanie.
     - Zobacz, tam pod płotem biegają perliczki – odpowiedziała ciocia.
     - A czy te ptaki biją się czasami tak jak w mojej książeczce?
     - Tak, zwłaszcza wtedy, gdy rzucę im coś smacznego do jedzenia.
     - Ciociu, a możesz im teraz coś rzucić, to może zobaczę ich bitwę.
     - Może później, bo teraz są po jedzeniu – zaproponowała ciocia.
   - A czy tu jest ogródek i czy rosną w nim takie same warzywa jak w mojej książeczce.
     - Jest ogródek, weźmiemy torbę to urwiesz sobie trochę warzyw na obiad.
     Ciocia wzięła wielką torbę i razem z babcią wszystkie trzy poszły do ogródka. W pierwszej chwili Amelka nie mogła zorientować się  gdzie co rośnie, bo w książeczce na rysunku inaczej wszystko wyglądało. Ciocia zauważyła to i powiedziała:
     - Wyliczaj mi jakie warzywa są w tej twojej książeczce a ja będę ci je pokazywać.
     - Amelko, może najpierw wylicz te warzywa, które rosną po ziemią, bo włożone na dno torby nie ubrudzą pozostałych warzyw – podpowiedziała babcia.
     - Dobrze – zgodziła się dziewczynka i zaczęła wyliczać – buraki, marchewka, pietruszka, seler i cebula.
     - Zapomniałaś jeszcze o rzepce i rzodkiewkach, bo chyba bardzo je lubisz? – przypomniała ciocia i dodała – teraz możemy urwać fasolę, groszek, kalarepkę, pomidory, koper i szczypiorek.
     - W mojej książeczce jest jeszcze brukselka i kapusta. Czy ich nie ma w ogródku?
     - Nie ma. One rosną daleko na polu. Jak będziecie wracać do domu to pokażę wam gdzie rosną i weźmiecie sobie prosto z pola.
     - Ciociu, przed domem w takim małym ogródku widziałam śliczne kwiatuszki czy będę mogła urwać kilka dla mamy.
     - Tak, tylko nie zapomnij.
     Kiedy warzywa zostały zapakowane do samochodu, Amelka przypomniała sobie, że jeszcze jedną rzecz musi sprawdzić i poprosiła;
     - Ciociu, pokaż mi, gdzie mieszka kwoka.
     Ciocia zaprowadziła Amelkę do kurnika. Obie stanęły na progu i ciocia pokazywała:
     - Tam w rogu śpi kwoka z kurczaczkami, kaczki, gąski, indyczki i perliczki, pod ścianą w tych koszach kurki znoszą jajka, a ta duża pochyła drabinka po drugiej stronie to grzędy i śpią na nich kury i koguty.
     Amelka stała zdziwiona i zawiedziona. Pokręciła główką i zapytała:
     - A gdzie kwoka przyjmowała swoich gości? Przecież tu nie ma ani stołu, ani krzeseł i ławy.
     - Wiesz Amelko, autor czyli pan, który pisał tę książeczkę musiał obserwować ludzi, może sąsiadów lub krewnych. Nie podobało się mu ich niegrzeczne zachowanie, ale nie chciał nikogo obrazić, więc ukrył pod postacią zwierząt, by nie poznali, o kim jest ta książeczka i nie gniewali się na niego.
     Dziewczynka cały czas do odjazdu myślała o tym, co powiedziała jej ciocia i kiedy żegnała się z nią po podziękowaniu za świeże warzywa dodał:
     - Chyba już wiem, o co chodzi, bo moja koleżanka chyba jest podobna do tej kwoki. Najpierw zaprasza nas do zabawy, a jak coś się niechcący popsuje to przezywa nas i wygania.
     -To tak samo jak ta kwoka w książeczce i powiesz jej to? – zapytała ciocia.
     - Nie powiem. Jeszcze by się pogniewała na mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz