Kacperek skończył sześć lat i Nowy Rok
witał u babci i dziadka. Nie chciał iść spać, bo postanowił obserwować przez
okno kolorowe fajerwerki. Tuż przed północą odsłonił okna i zgasił wszystkie
światła, żeby dobrze widzieć, z której strony będą ładniejsze i bardziej
kolorowe. O północy niebo prawie godzinę było kolorowe, bo tak dużo wybuchało
fajerwerków. Ta bieganina od okna do okna tak go zmęczyła, że prawie usnął na
stojąco przy oknie. Wreszcie dziadek zaniósł go do łóżeczka. Następnego dnia
spał długo i kiedy rodzice przyszli po niego chodził jeszcze w piżamce. Mama
widząc go nieubranego zapytała:
- Chyba bardzo późno położyłeś się spać?
Widziałeś fajerwerki?
- Tak. Babcia pozwoliła mi oglądać –
odpowiedział wesoło.
- Ale teraz ubieraj się szybko, bo jak
szliśmy po ciebie widzieliśmy wesołą grupkę Herodów, którzy dzisiaj chodzą tu
po osiedlu. Może przyjdą i tutaj.
- A co to są Herody i po co przyjdą? –
dopytywał się Kacperek.
- Teraz ci nic nie powiem, jak przyjdą to
zobaczysz – powiedziała mama z tajemniczą mną.
Po chwili babcia podała pyszny świąteczny
obiad. Już wszyscy kończyli jeść, gdy do drzwi ktoś zapukał. Dziadek poszedł
otworzyć i po chwili do pokoju wszedł wysoki chłopiec przebrany za marszałka
dworu i wyjaśnił.
- Za zgodą gospodarza będziemy kolędować i
o krzesło dla króla Heroda proszę.
Drugi chłopiec przebrany za króla usiadł
na krześle, otoczyli go zaraz słudzy i dworzanie. Rozpoczęło się
przedstawienie. Kacperkowi bardzo podobały się ich stroje. Odważnie podchodził
do nich, oglądał ich z bliska, a niektórych nawet dotykał. Kiedy pod koniec
przedstawienia do pokoju wszedł chłopiec przebrany za diabła i drugi za śmierć
chłopiec prawie z krzykiem uciekł do babci na kolana.
- Babci, kto to jest z tą trupią czaszką i
z długim zakrzywionym kijem? – zapytał szeptem.
- To jest śmierć, a ten długi zakrzywiony
kij to kosa.
- A co ona robi?
- Ona przychodzi po tych ludzi, którzy kończą życia.
- A czy można spotkać ją na ulicy? –
dopytywał się chłopiec.
- Nie na ulicy jej nie zobaczysz, bo tak
naprawdę to ona jest niewidoczna. To tylko ludzie tak ją sobie wyobrażają.
- A skąd ona wie, kto kończy życie i kiedy
ma przyjść?
- Każdemu człowiekowi Pan Bóg daje życie,
a potem powołuje każdego człowieka do siebie i wtedy człowiek umiera i kończy
życie.
- Babciu, chyba tego nie rozumiem. Kiedy
Pan Bóg powołuje do siebie ludzi? Ile człowiek musi mieć lat, żeby go zawołał i
czy wszyscy mają tyle samo lat? – Kacperek chciał wszystko wiedzieć na ten
temat i zadawał coraz to więcej pytań.
- Nie wszyscy mają tyle samo lat. Jednych
woła jak są już bardzo starzy, żeby odpoczęli sobie w niebie.
- To tak jakby odeszli do Pana Boga na
emeryturę, ale babciu w bloku obok zmarło małe dziecko, a koledze z drugiej
klasy zmarł tata, który nie był ani stary, ani na emeryturze.
- Tak. Pan Bóg zabiera i młodszych ludzi,
bo pewnie są mu bardziej potrzebni w niebie.
- Babciu, do czego potrzebne Mu małe
dziecko, przecież ono potrzebuje czyjejś opieki.
- Czasami, gdy dzieci na ziemi są
niegrzeczne Pan Bóg wysyła im swoich aniołków, żeby im pomagali, a jak jest ich
za mało w niebie to niektóre dzieci zabiera do siebie i wtedy one są aniołkami.
- A cha, jak bujam nogami pod stołem to
mówisz, że bujam diabła na nóżkach i wtedy mały aniołek wchodzi pod stół, bo
duży by się nie zmieścił i zgania diabła z moich nóżek, żebym grzecznie zjadł
obiad.
- Chyba tak – odpowiedziała babcia.
- No, a dlaczego Pan Bóg zabiera do siebie
niektórych tatusiów albo mamusie, którzy jeszcze nie są starzy.
- Wiesz, może dlatego, że w tym momencie
bardziej Mu są potrzebni w niebie niż na ziemi. Pan Bóg bez przerwy tworzy
piękne rzeczy np. lasy, góry. Bez Jego mocy nic by nie powstało i może taki
tatuś czy mamusia mieli jakiś ukryty talent i dlatego potrzebni Mu są do
pomocy,
-
Ale, przecież tym dzieciom, którym zabiera tatusiów lub mamusie jest bardzo
smutno i bardzo im brakuje ukochanej osoby.
- Tak, dlatego Pan Bóg pozwala tym,
których zabrał pomagać z nieba swoim ukochanym, którzy żyją na ziemi i sam się
nieustannie nimi opiekuje.
- Babciu, jak to może być możliwe, jeśli
tych osób, które zabrał Pan Bóg nie ma przy żyjącym dziecku.
- Widzisz, to bardzo skomplikowane, ale
dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego taki zmarły tatuś mieszka w
niebie, ale jednocześnie i w serduszku swojego dziecka. Gdy dziecku jest źle to
zawsze może opowiedzieć wszystko swojemu tatusiowi, który mieszka w jego
serduszku i na drugi dzień lub po kilku dnia rozwiązują się jego wszystkie
problemy, troski i zmartwienia.
- Wiesz co babciu, chyba jednak lepiej jest,
gdy rodzice są tu na ziemi przy mnie i dlatego w swoim paciorku będę prosił
Pana Boga, aby za wcześnie nie zabrał kogoś z moich bliskich, których bardzo
kocham.
Po tych wszystkich pytaniach Kacperek
odważnie podszedł do śmierci i zapytał:
- Czy ta kosa jest prawdziwa?
Chłopiec przebrany za śmierć zdjął z
twarzy maskę. Uśmiechnął się i podał Kacperkowi kosę, by ją obejrzał i zaraz
szybko wyjaśnił:
- Ta kosa jest zrobiona z papieru, bo
prawdziwa jest bardzo niebezpiecznym narzędziem i nie wolno nią się bawić.
Kacperek bardzo często po powrocie z
teatrzyku lub z jakiegoś przedstawienia przebierał się i naśladował dzieci
biorące udział w wystawianej sztuce. Jednak tym razem był trochę zamyślony, nie
przebierał się i nie próbował udawać, że powtarza przedstawienie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz