wtorek, 3 grudnia 2013

41. Wizyta ciekawych gości.

      Kacperek skończył sześć lat i Nowy Rok witał u babci i dziadka. Nie chciał iść spać, bo postanowił obserwować przez okno kolorowe fajerwerki. Tuż przed północą odsłonił okna i zgasił wszystkie światła, żeby dobrze widzieć, z której strony będą ładniejsze i bardziej kolorowe. O północy niebo prawie godzinę było kolorowe, bo tak dużo wybuchało fajerwerków. Ta bieganina od okna do okna tak go zmęczyła, że prawie usnął na stojąco przy oknie. Wreszcie dziadek zaniósł go do łóżeczka. Następnego dnia spał długo i kiedy rodzice przyszli po niego chodził jeszcze w piżamce. Mama widząc go nieubranego zapytała:
     - Chyba bardzo późno położyłeś się spać? Widziałeś fajerwerki?
     - Tak. Babcia pozwoliła mi oglądać – odpowiedział wesoło.
     - Ale teraz ubieraj się szybko, bo jak szliśmy po ciebie widzieliśmy wesołą grupkę Herodów, którzy dzisiaj chodzą tu po osiedlu. Może przyjdą i tutaj.
     - A co to są Herody i po co przyjdą? – dopytywał się Kacperek.
     - Teraz ci nic nie powiem, jak przyjdą to zobaczysz – powiedziała mama z tajemniczą mną.
     Po chwili babcia podała pyszny świąteczny obiad. Już wszyscy kończyli jeść, gdy do drzwi ktoś zapukał. Dziadek poszedł otworzyć i po chwili do pokoju wszedł wysoki chłopiec przebrany za marszałka dworu i wyjaśnił.
     - Za zgodą gospodarza będziemy kolędować i o krzesło dla króla Heroda proszę.
     Drugi chłopiec przebrany za króla usiadł na krześle, otoczyli go zaraz słudzy i dworzanie. Rozpoczęło się przedstawienie. Kacperkowi bardzo podobały się ich stroje. Odważnie podchodził do nich, oglądał ich z bliska, a niektórych nawet dotykał. Kiedy pod koniec przedstawienia do pokoju wszedł chłopiec przebrany za diabła i drugi za śmierć chłopiec prawie z krzykiem uciekł do babci na kolana.
     - Babci, kto to jest z tą trupią czaszką i z długim zakrzywionym kijem? – zapytał szeptem.
     - To jest śmierć, a ten długi zakrzywiony kij to kosa.
     - A co ona robi?
     - Ona przychodzi po tych  ludzi, którzy kończą życia.
     - A czy można spotkać ją na ulicy? – dopytywał się chłopiec.
     - Nie na ulicy jej nie zobaczysz, bo tak naprawdę to ona jest niewidoczna. To tylko ludzie tak ją sobie wyobrażają.
     - A skąd ona wie, kto kończy życie i kiedy ma przyjść?
     - Każdemu człowiekowi Pan Bóg daje życie, a potem powołuje każdego człowieka do siebie i wtedy człowiek umiera i kończy życie.
     - Babciu, chyba tego nie rozumiem. Kiedy Pan Bóg powołuje do siebie ludzi? Ile człowiek musi mieć lat, żeby go zawołał i czy wszyscy mają tyle samo lat? – Kacperek chciał wszystko wiedzieć na ten temat i zadawał coraz to więcej pytań.
     - Nie wszyscy mają tyle samo lat. Jednych woła jak są już bardzo starzy, żeby odpoczęli sobie w niebie.
     - To tak jakby odeszli do Pana Boga na emeryturę, ale babciu w bloku obok zmarło małe dziecko, a koledze z drugiej klasy zmarł tata, który nie był ani stary, ani na emeryturze.
     - Tak. Pan Bóg zabiera i młodszych ludzi, bo pewnie są mu bardziej potrzebni w niebie.
     - Babciu, do czego potrzebne Mu małe dziecko, przecież ono potrzebuje czyjejś opieki.
     - Czasami, gdy dzieci na ziemi są niegrzeczne Pan Bóg wysyła im swoich aniołków, żeby im pomagali, a jak jest ich za mało w niebie to niektóre dzieci zabiera do siebie i wtedy one są aniołkami.
     - A cha, jak bujam nogami pod stołem to mówisz, że bujam diabła na nóżkach i wtedy mały aniołek wchodzi pod stół, bo duży by się nie zmieścił i zgania diabła z moich nóżek, żebym grzecznie zjadł obiad.
     - Chyba tak – odpowiedziała babcia.
     - No, a dlaczego Pan Bóg zabiera do siebie niektórych tatusiów albo mamusie, którzy jeszcze nie są starzy.
     - Wiesz, może dlatego, że w tym momencie bardziej Mu są potrzebni w niebie niż na ziemi. Pan Bóg bez przerwy tworzy piękne rzeczy np. lasy, góry. Bez Jego mocy nic by nie powstało i może taki tatuś czy mamusia mieli jakiś ukryty talent i dlatego potrzebni Mu są do pomocy,
     - Ale, przecież tym dzieciom, którym zabiera tatusiów lub mamusie jest bardzo smutno i bardzo im brakuje ukochanej osoby.
     - Tak, dlatego Pan Bóg pozwala tym, których zabrał pomagać z nieba swoim ukochanym, którzy żyją na ziemi i sam się nieustannie nimi opiekuje.
     - Babciu, jak to może być możliwe, jeśli tych osób, które zabrał Pan Bóg nie ma przy żyjącym dziecku.
     - Widzisz, to bardzo skomplikowane, ale dla Pana Boga nie ma rzeczy niemożliwych, dlatego taki zmarły tatuś mieszka w niebie, ale jednocześnie i w serduszku swojego dziecka. Gdy dziecku jest źle to zawsze może opowiedzieć wszystko swojemu tatusiowi, który mieszka w jego serduszku i na drugi dzień lub po kilku dnia rozwiązują się jego wszystkie problemy, troski i zmartwienia.
     - Wiesz co babciu, chyba jednak lepiej jest, gdy rodzice są tu na ziemi przy mnie i dlatego w swoim paciorku będę prosił Pana Boga, aby za wcześnie nie zabrał kogoś z moich bliskich, których bardzo kocham.
     Po tych wszystkich pytaniach Kacperek odważnie podszedł do śmierci i zapytał:
     - Czy ta kosa jest prawdziwa?
     Chłopiec przebrany za śmierć zdjął z twarzy maskę. Uśmiechnął się i podał Kacperkowi kosę, by ją obejrzał i zaraz szybko wyjaśnił:
     - Ta kosa jest zrobiona z papieru, bo prawdziwa jest bardzo niebezpiecznym narzędziem i nie wolno nią się bawić.
     Kacperek bardzo często po powrocie z teatrzyku lub z jakiegoś przedstawienia przebierał się i naśladował dzieci biorące udział w wystawianej sztuce. Jednak tym razem był trochę zamyślony, nie przebierał się i nie próbował udawać, że powtarza przedstawienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz