Filipek od zawsze miał swoje ulubione
przedmioty. Do przedmiotów tych należał kocyk i jasiek pod głowę, niektóre
zabawki, a także kubek, mały talerzyk, miseczka, łyżka, łyżeczka, widelec i
nóż. Bardzo pilnował, aby nikt nie używał jego przedmiotów. Kiedy zobaczył, że
Kacperek, tata, mama lub babcia przez pomyłkę wzięli jego rzecz, Filipek
natychmiast robił wielką awanturę i głośno krzyczał:
- Jak nie macie swoich ulubionych naczyń
to przynajmniej nie bierzcie moich.
Mama tłumaczyła mu, że takie rzeczy jak
naczynia, jeśli są czyste może używać każdy. Filipek był jednak uparty i
obstawał przy swoich zasadach.
- Moje, to moje. Nikt nie może ich używać.
- Czy w przedszkolu też masz swoje rzeczy
– zawsze pytał go Kacperek.
- No i co z tego, że w przedszkolu nie
mam, ale w domu mam i koniec – odpowiadał braciszkowi – jak moje to moje i nie
możesz ich używać.
Pewnego razu siadając do kolacji zauważył,
że Kacperek ma jego łyżeczkę. Wstał szybko ze swojego krzesła i podbiegł do
brata z okrzykiem:
- Dlaczego wziąłeś moją łyżeczkę, przecież
wiesz, że moich rzeczy nikt nie może używać?
- Odczep się. To nie twoja łyżeczka.
Zobacz twoja leży na twoim talerzu, a moja jest po prostu taka sama.
- Jak to taka sama, przecież była tylko
jedna, tylko moja.
- Nie. Tych łyżeczek mamy więcej. Leżą w
innej szufladzie i są używane tylko wtedy, gdy mamy gości i potrzeba więcej
sztućców. Widocznie po umyciu zapomniałam jej odłożyć do drugiej szuflady –
wyjaśniła mama.
- To ja nie chcę takiej samej. Musisz mi
mamo kupić inną, taką jakiej nie mamy w domu, żebym i ja nie mylił się.
- Dobrze, kupię ci jutro – zgodziła się
mama.
W domu wszyscy przywykli do przyzwyczajeń
Filipka i nikt już nie używał jego naczyń.
Po pewnym czasie zdarzyło się coś, co
zmieniło przyzwyczajenia Filipka. Do ich domu, na tydzień, przybył
nowy lokator. Był to młodszy od Filipka, kuzyn Mikołaj.
Ciocia z wujkiem wyjeżdżali na służbowy kurs i musieli Mikołaja zostawić pod opieką mamy Kacperka i Filipka. Stryjeczny braciszek był grzecznym chłopcem. Bawił się z chłopcami w co tylko wymyślili. Kłopoty zaczęły się dopiero wtedy, gdy mama zawołała
chłopców na kolację. Pierwszy przybiegł Mikołaj i usiadł na miejscu Filipka, bo
bardzo podobał mu się jego talerzyk i kubek.
- Mikołajku, usiądź na tym drugim krześle,
bo tu siedzi Filipek – poprosiła mama Kacperka i Filipka.
- Ale ja chcę jeść kolację z tego
talerzyka i pić herbatkę z tego kubka – odpowiedział prawie z płaczem Mikołaj.
- Nawet nie ma o tym mowy. To jest moje miejsce
i nie pozwolę ci tutaj siedzieć – krzyczał bardzo zły Filipek i zepchnął Mikołaja ze
swojego krzesła. Mikołaj niechcący, właśnie w tym momencie potrącił kubek z herbatą i talerzyk. Cała kolacja wylądowała na podłodze. Z kubka wylała się herbata, a talerzyk rozbił się na drobne kawałeczki. Wszystko musiało trafić do kosza.
Filipek z płaczem uciekł do swojego pokoju. Po chwili obrażony na cały świat oraz
na kolację poszedł do łazienki. Umył się, przebrał w piżamkę i położył się
spać.
Długo nie mógł zasnąć, bo w głodnym
brzuszku kiszki zaczęły grać marsza. Już miał zejść z łóżeczka i zakraść się do
kuchni po coś do jedzenia, gdy na poduszce zobaczył swojego krasnoludka z
latarenką.
- Cześć. Widziałem, co się stało i wiem,
że jesteś głodny i trochę ci ciężko, że nie pomogłeś mamie sprzątnąć wywalonej
kolacji – powiedział krasnoludek.
- Cześć. Dobrze, że jesteś. Jest mi
naprawdę ciężko. To wszystko stało się przez Mikołaja – tłumaczył się Filipek.
-
Nie możesz winić Mikołaja Filipku - powiedział krasnoludek - Widzisz, gdybyś pozwolił Mikołajowi zjeść kolację ze swojego talerzyka, to nie
byłoby tej całej awantury. Przecież można mieć swoje
ulubione rzeczy i wcale nie trzeba się na nikogo gniewać, za to, że ktoś inny
chce ich użyć.
- Ja myślałem, że Mikołaj będzie chciał sobie je
przywłaszczyć – odpowiedział chłopiec.
- To wcale tak nie jest, bo potem, na naczynia wracają
do kuchni do mycia i znowu można ich używać. Powinieneś się cieszyć, że twoje
naczynia podobają się innym.
- Jak to? – zapytał.
-Przecież, ty także jesz z innych talerzyków
i nikt ci nie robi z tego powodu awantury. Teraz już śpij, bo jest bardzo
późno. Posiedzę przy tobie dopóki nie zaśniesz.
Po tej nocnej rozmowie z krasnoludkiem Filipek
nadal miał swoje ulubione naczynia, ale już nigdy nie robił nikomu awantury,
gdy ktoś ich używał. Naprawdę cieszył się, że podobają się także innym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz