Mała Elżunia miała starszego braciszka i
jeszcze dwie starsze siostry. Były wakacje i cała rodzinka wyjechała do cioci
Józi na wieś. Wioska ta leżała nad dużą rzeką, do której wpadała mała rzeczka.
Właśnie na tej rzeczce niedaleko jej ujścia do dużej rzeki mieszkańcy
pobudowali tamę. Po jednej stronie tamy woda sięgała do ramion dorosłego
człowieka, natomiast po drugiej stronie tamy woda sięgała dzieciom do kolan. W
upalne dni letnie przychodziły nad tą rzeczkę dzieci z całej okolicy. Kąpiel w
te upalne dni był wspaniałą ochłodą.
Elżunia z rodzicami i rodzeństwem też
przyszła nad tą rzeczkę. Wzięła ze sobą wiaderko i łopatkę. Zapytała rodziców:
- Mogę iść do wody?
- Tak – zgodziła się mama. – A co będziesz
robiła?
Po krótkiej chwili odpowiedział:
- Będę łapać do wiaderka te małe rybki.
- A jak nie złapiesz żadnej to co będziesz
robić? – zapytał braciszek.
- Nazbieram muszelek i zabiorę do domu.
- Musisz uważać, bo nie wszystkie muszelki
są puste, mogą być w nich ślimaki albo małże.
- To będę zbierać tylko te puste –
odpowiedziała Elżunia. Wzięła wiaderko i poszła do wody.
- Czy mogę z tobą się bawić? Razem szybciej
nazbieramy całe wiaderko.
- Tak – zgodziła się Elżunia.
Z braciszkiem szybko nazbierała całe
wiaderko muszelek. Potem wysypała muszelki na koc i powiedziała do mamy:
- Teraz będę podlewać kwiatuszki, może
będą ładniej rosły.
Starszy braciszek Tadek niedawno nauczył
się pływać, a ponieważ nie chciał z Elżunią podlewać kwiatków zaczęło mu się
bardzo nudzić. Chciał koniecznie popływać po drugiej stronie tamy, tam gdzie
było głęboko.
- Mamo umiem już pływać. Pozwól mi pobawić
się ze starszymi chłopakami. Zobacz oni w wodzie grają w piłkę – prosił mamę.
- Dobrze. Będę cię obserwować. Tylko
pamiętaj nie wolno ci nurkować. Za krótko pływasz byś mógł nurkować.
- Będę pamiętać – krzyknął już z wody
Tadek.
Elżunię podlewanie kwiatków zmęczyło, więc
zaczęła prosić mamę:
- Chodź ze mną mamo. Nazbieramy
kwiatuszków. Zobacz tam dalej na łące są takie piękne, a ja boję się iść tam
sama.
Mama trochę niechętnie podniosła się.
Miała pilnować Tadka. Zwróciła więc do grających chłopców:
- Przypilnujcie Tadka, on jeszcze dobrze
nie pływa. Ja niedługo wrócę.
- Będziemy go pilnować – chłopcy zgodnie
zawołali.
Mama z Elżunią poszły na skraj łąki, gdzie
naprawdę rosły piękne kwiatki. Zaledwie zerwały kilka kwiatuszków, gdy z nad
rzeki usłyszeli przeraźliwy krzyk Tadka. Rzuciły kwiatki i biegiem wróciły nad
rzekę i co zobaczyły. Tadek siedział na kocu i wyciągniętą nogę pokazywał
mamie.
- Mamo jak bardzo boli mnie duży palec.
Zobacz co mi się do niego przyczepiło – szlochał.
- Mama usiadła na kocu i obejrzała nogę
Tadka. Na końcu palucha ostrymi szczypcami przyczepiony był duży rak.
- Jak to się stało? – zapytała mama.
- Tadek zanurkował i jak wypłynął już miał
przyczepionego raka – wyjaśnił starszy kolega.
Okazało się, że Tadek nie posłuchał mamy,
bo jak tylko mama oddaliła się od rzeki zaczął nurkować. Koledzy go ostrzegali,
żeby nie nurkował, ale on tylko mruknął:
- Mama nie patrzy to trochę poćwiczę, nic
mi się przecież nie stanie.
- No i stało się – odpowiedziała smutno
mama. Potem wzięła delikatnie nogę Tadka. Mocno ścisnęła raka, który rozchylił
swoje ostre szczypce i puścił palec.
- Wrzućcie go do wody. Nie będziemy mu nic
robić. Tadek musiał zawadzić go nogą w wodzie, a on poczuł się zagrożony i
chwycił go za palec.
Po chwili chłopcy wrzucili zadziornego
raka do wody. Po dokładnym obejrzeniu palca okazało się, że nie ma ranki tylko
trochę jest spuchnięty.
- Przez kilka dni palec będzie cię bolał.
Potem przestanie i będziesz mógł normalnie biegać – pocieszała mama Tadka, a
Elżunia dodał:
- Chyba teraz to będziesz się zawsze
słuchał mamy.
Tego dnia noga tak bardzo go bolała, że do
domu tata musiał go nieść „na barana”. Po kilku dniach Tadek zapomniał o
bolącym palcu i biegał normalnie. Postanowił jednak, że będzie już zawsze
słuchał przestróg mamy.
to jakaś cała seria o tej Elżuni, czy to jeszcze jedna wnuczka Babci Uli? ;)
OdpowiedzUsuńto opowiadania z mojego dzieciństwa o mojej najmłodszej siostrze
OdpowiedzUsuń