Pewnego dnia po powrocie z przedszkola babcia zapytała Natalkę:
- Jak rozwiązało się twoje zmartwienie w
przedszkolu? Wszystko jest już w porządku? Nikt cię już nie przezywa?
- Tak. Wszystko skończyło się dobrze – i
dziewczynka opowiedziała jak to było.
- Babciu, czy ciebie też jakoś przezywali
w przedszkolu?
- To jak ci przezywali? Możesz mi
powiedzieć.
- Tak. Nazywali mnie Bułeczka?
- Dlaczego Bułeczka? – dopytywała się
dziewczynka.
- Z dwóch powodów. Pierwszy to dlatego, że
byłam trochę grubsza od koleżanek, czyli okrągła jak bułeczka, a drugi to, że
na drugie śniadanie do szkoły przynosiłam zawsze słodką bułeczkę.
- Babciu, czy było ci smutno, gdy cię
przezywali?
- Z początku tak, ale potem się do tego
przyzwyczaiłam. Czasami nawet mama w domu wołała na mnie słodka Bułeczko, bo
wytłumaczyła mi, że są gorsze przezwiska od Bułeczki np. gruba Beka, lub wielka
Buła.
- A kiedy cię przestali przezywać? –
Natalka chciała wiedzieć wszystko.
- To długa historia. Dzisiaj siedzimy same
w domu to może zdążę ci ją opowiedzieć i babcia zaczęła tak:
- Kiedy skończyłam pierwszą klasę mama
wysłała mnie z moją młodszą siostrą na kolonie. Ośrodek kolonijny znajdował się
w lesie nad wielkim jeziorem. Nie wolno było nam wychodzić poza ogrodzenie bez
opiekuna grupy.
Mama
zapakowała nam do walizek trochę słodyczy i dała po parę groszy kieszonkowego,
żebyśmy miały na kupno ulubionych smakołyków, kiedy już wszystkie słodycze zjemy.
Kolonie trwały aż trzy tygodnie i już w pierwszym tygodniu zabrakło mi łakoci.
Do sklepu było daleko i nikomu nie wolno było iść samemu. Żeby zaspokoić głód
na słodycze opychałam się chlebem ze słodkim dżemem, który stał zawsze na stole
i można było go jeść ile się chciało.
Pewnego razu wychowawczyni powiedziała mam, że następnego
dnia zaraz po śniadaniu będziemy bawić się w podchody. Starsza grupa miała
zostawiać nam różne znaki, a my będziemy musiały je znaleźć. Zaraz po śniadaniu
pani zapakowała do wielkiego plecaka koc i kanapki dla wszystkich i
wyruszyłyśmy do lasu. Początkowo szło nam bardzo dobrze i wszystkie schowane
przez starszą grupę rzeczy szybko odnajdowałyśmy, ale potem było coraz trudniej
znaleźć znaki pozostawione przez uciekających. Bardzo byłam głodna, a pani
powiedziała, że dopiero za pół godziny zjemy kanapki, więc gdy zobaczyłam
krzaczki z wielkimi czarnymi jagodami bez pytania skręciłam ze ścieżki,
przykucnęłam i zaczęłam rwać jagody. Całymi garściami się nimi objadałam. Kiedy
już zaspokoiłam głód, podniosłam się i chciałam biec za koleżankami, ale nikogo
już nie widziałam. Wpadłam w panikę i biegałam w różne strony. Najpierw zgubiłam
ścieżkę i nie mogłam jej nigdzie znaleźć, potem głośno wołałam, żeby wrócili się po mnie
lub zaczekali na mnie, ale nikt mnie nie słyszał. W lesie panowała przerażająca
cisza. Usiadłam na trawie i zaczęłam płakać. Ręce miałam bardzo brudne z
resztkami jagód więc ocierając łzy ubrudziłam buzię i wyglądałam jak smerf. Już
chciałam wstać i biec na oślep, gdy zatrzymał się przede mną zając. Popatrzył
na mnie i zapytał:
- Dlaczego tu siedzisz i dlaczego
płaczesz?
- Byłam bardzo głodna i odłączyłam się od
grupy, by narwać sobie jagód i najeść się nimi, a teraz nie mogę jej znaleźć i
bardzo boję się, zwłaszcza wilków.
- Wilki
w dzień śpią i nie atakują, a ty jakbyś mniej jadła to, by ci się nie chciało
jeść i nie musiałabyś odłączyć się.
- Skąd wiesz, że ja dużo jem?
- Widzę, jesteś za gruba – odpowiedział
bez namysłu zając.
- Nie wiesz co jem i ile, to dlaczego śmiejesz
się ze mnie? – zapytałam.
- Nie muszę widzieć. Musisz więcej jeść
warzyw i owoców, a także więcej ćwiczyć – aha, truskawka lub malina smakuje jak najlepszy cukierek.
Próbowałaś kiedyś.
- Nie, ale powiedz co mam teraz robić? Jak
mogę znaleźć moją grupę?
- Tam blisko jest ścieżka. Musisz dojść do
niej usiąść i czekać. Na pewno już cię szukają. Jak będziesz biegała w różne
strony to mogą cię nie znaleźć.
- Dobrze. Proszę zaprowadź mnie do tej
ścieżki i poczekaj ze mną, bo z tobą czuję się bezpieczniej.
Zając zaprowadził mnie do ścieżki i ukrył
się pod krzaczkiem niedaleko mnie. Powiedział:
- Boję się ludzi, dlatego
będę siedział trochę w ukryciu, żebym zdążył uciec.
- To czemu mnie się nie boisz i ze mną rozmawiasz.
- Gdy zobaczyłem jak biegasz i bardzo
głośno płaczesz zrobiło mi się ciebie żal. Wiedziałem, że potrzebujesz pomocy i
nic złego mi nie zrobisz.
Czekałam z zającem bardzo długo. Zanim
pani i koleżanki zauważyły, że mnie nie ma zdążyły daleko odejść i długo
wracały po mnie. Zając powiedział mi jeszcze , że nazywa się Zguba, bo kiedyś
też się zgubił i doradził mi, żebym słodycze jadła tylko w wyjątkowych
sytuacjach i nie objadała się nimi. Zanim koleżanki dobiegły do mnie zdążyłam
jeszcze podziękować zającowi i przyrzekłam mu, że zastosuję jego rady.
Od tego czasu przestałam objadać się
słodyczami, a za pieniążki, które dała mi mama kupiłam maleńkie upominki dla mamy,
taty, braciszka i małej siostrzyczki. Dużo tez biegałam i wymyślała różne
ćwiczenia. Przez te wakacje sporo urosłam w górę i dużo schudłam.
Po wakacjach, gdy weszłam do klasy i
zobaczyły mnie koleżanki pierwsza odezwała się Jola, która najbardziej mnie
przezywała:
- Wiesz Maju, już nie jesteś podobna do
bułeczki, więc nie będziemy tak ciebie przezywać.
Gdy odchodziła do swojej ławki cały czas
kręciła głową z niedowierzaniem, a w pewnym momencie zatrzymała się i jeszcze
zapytała:
- Pokaż, co masz dzisiaj na drugie
śniadanie.
- Zobacz. Mam dwa jabłuszka – i dodałam –
chcesz jedno.
- Babciu, czy ten zając naprawdę z tobą
rozmawiał.
- Gdy byłam sama w lesie zając naprawdę
zatrzymał się obok mnie i tak śmiesznie ruszał wąsami i pyszczkiem i wydawało
mi się, że mówi do mnie, a ja rozumiałam co i odpowiadałam na zadawane pytania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz