poniedziałek, 28 kwietnia 2014

53. Wesoła gra

     Jacek i Agatka mieszkali z babcią w miejscowości, w której mama pracowała. Ponieważ babcia była chora i potrzebowała dużo spokoju dzieci chodziły do przedszkola. Kiedy Jacek skończył już cztery lata, a Agatka sześć lat mama powiedziała:
     - W wakacje wyprowadzamy się do innej miejscowości. W pracy złożyłam wniosek na mieszkanie. Rozpatrzyli go pozytywnie i dostaniemy dwa pokoje z kuchnią w bloku na czwartym piętrze.
     - A czy będę miał swój pokój – dopytywał się Jacek... 


     - Nie. Będziesz razem z Agatką w jednym pokoju. To będzie pokoik dziecinny. Duży pokój będzie mój i taty, no i jak przyjdą goście to będziemy ich przyjmować w dużym pokoju.
     - A gdzie będziemy chodzić do przedszkola? – zapytała Agatka.
     - Będziecie razem ze mną dojeżdżać pociągiem. Ja do pracy, a wy do przedszkola.
     - To fajnie. Będę mógł chwalić się kolegom, że tylko ja do przedszkola dojeżdżam pociągiem – cieszył się Jacek.
     W połowie wakacji mama dostała klucze do nowego mieszkania i cała rodzinka wyprowadziła się do swojego nowego mieszkania. Bardzo się dzieciom podobało to mieszkanko. Miało tylko jedną wadę, bo nie miało balkonu. Jeśli dzieci chciały być na powietrzu musiały pokonać schody. Agatka naliczyła ich aż osiemdziesiąt jeden. U babci na podwórko wychodziło się od razu, bez schodzenia po schodach. Po kilku schodzeniach i wchodzeniach na czwarte piętro Jacek powiedział:
     - Mamo, czy możemy do końca wakacji pomieszkać u babci?
     - To co, już nie podoba się wam nasze nowe mieszkanie? – zapytała mama.
     - Podoba, ale u babci nie trzeba wspinać się po schodach, jeśli się czegoś zapomni wziąć z domu i trzeba się wrócić – wyjaśnił Jacek.
     - Dobrze, ale tylko do końca wakacji – zgodziła się mama.
     Po wakacjach rozpoczęła się codzienna podróż pociągiem. Przez pierwsze dni bardzo podobała się dzieciom jazda pociągiem. W czasie jazdy rano siedzieli bardzo spokojnie, jeszcze trochę zaspani, ale w powrotnej drodze po kilku dniach zaczynało im się nudzić.
     - Mamo, nudzi mi się. Nie mam co robić – wołał Jacek.
     - Masz tu książeczki. Pooglądaj ich, mają ładne kolorowe rysunki. Wzięłam je ze sobą – Agatka podawała je Jackowi.
     Po obejrzeniu kilku książeczek chłopiec powiedział:
     - Nie będę ich stale oglądał, przecież wszystkie już znam.
     Mamie zrobiło się żal Jacka, więc zaproponowała nową zabawę:
     - Będziemy bawić się w pomidora i niemowę. Ja będę zadawać wam pytania, a wy musicie odpowiadać „pomidor” albo „niemowa”. Kto odpowie inaczej lub się roześmieje będzie musiał dać fant, a potem go wykupić.
     - Ja będę pomidorem, a ty Agatko niemową. Ale co to jest fant? – dopytywał się Jacek.
     - Fant to jakaś twoja rzecz. Może to być ta zabawka, którą trzymasz, czapka lub szalik, czyli coś twojego.
     - No to zaczynamy – niecierpliwił się chłopiec.
     Mama zawsze starała się zadawać pytania bardzo śmieszne, np.:
     - Jacku lubisz jeść pomidory? – albo – niemowa nie ma chyba języczka w buzi, a ty masz Agatko?
     Początkowo dzieci myliły się często i musiały dawać fanty, z czasem było coraz mniej pomyłek. Pewnego razu Jacek zaraz po odjeździe pociągu zawołał
     - Dzisiaj bawiliśmy się w to w przedszkolu, więc teraz już nie pomylę się ani razu. No to zaczynajmy.
     Tym razem Jacek podczas zabawy był cały czas bardzo poważny i na każde pytanie odpowiadał bez pomyłki. W pewnym momencie mama spojrzała w okno i powiedziała do dzieci
     - O, zobaczcie. Tam pod lasem pasie się całe stado owieczek. Jest i mały baranek – i zwróciła się do Jacka – a jak woła baranek?
     Niestety Jacek zapomniał, że jeszcze gra się nie skończyła i zamiast powiedzieć pomidor zawołał
     - Beee!
     Wszyscy pasażerowie przysłuchiwali się zabawie i razem z Agatką i mamą roześmieli się głośno. Jacek przypomniał sobie, co to znaczyło, że dzisiaj też przegrał. Zrobiło się mu smutno i łezki napłynęły do oczków, bo przecież był jeszcze małym chłopcem. Mama widząc smutną minę synka przytuliła go mocno i powiedziała:
     - Dzisiaj naprawdę byłeś bardzo dobry, ale jutro na pewno będziesz jeszcze lepszy i nie pomylisz się ani razu.
      Po tej nieudanej odpowiedzi chłopiec bardzo uważał i nie pomylił się ani razu, a ponieważ nie było pomyłek zabawa szybko znudziła się mu i  mama musiała wymyślać znowu coś nowego. Jednak ta zabawa nauczyła go, że nawet w zwykłej grze, żeby być dobrym i nie przegrywać trzeba bardzo uważać, nawet wtedy, gdy ktoś próbuje nas rozproszyć i odwrócić uwagę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz