Mały Bartuś już od najmłodszych lat
zbierał różne rzeczy. Jak tylko nauczył się chodzić znosił mamie małe robaczki.
- Nie zbieraj tych robaków, bo może któryś
cię ugryźć i będzie bardzo bolała rączka.
Jednak Bartek wcale nie słuchał mamy.
Pewnego dnia złapał osę i biegł do mamy pokazać, co ma. Osa chciała się wydostać
z zaciśniętej rączki. Bartek zacisnął mocniej piąstkę, żeby robaczek mu nie
uciekł i w tym czasie osa mocno go użądliła. Gdy przybiegł do mamy rączka
bardzo bolała i mama z wielkim trudem otworzyła rączkę chłopca, bo zamiast
puścić osę ściskał ją coraz mocniej. Z małej rączki mama szybko wyciągnęła
żądło. Rączka jednak bardzo bolała i mocno spuchła. Trzeba było zrobić zimny
okład, by rączka mniej bolała.
Po tej przygodzie Bartek już nie zbierał
robaczków i nie łapał owadów. Natomiast zaczęły podobać się mu ślimaki. Zbierał je do pustych słoików, niewielkich pudełek a nawet do niektórych zabawek.
Wrzucał im tam świeżą trawę, sałatę lub jakieś inne roślinki. Miał ich bardzo
dużo. Na całym podwórku w każdym zakamarku można było znaleźć jakieś naczynko
ze ślimakiem. Pewnego dnia zerwała się wielka
wichura i słychać było nadciągającą burzę. Bartek bardzo bał się o swoje
ślimaki, żeby nic im się nie stało, więc wszystkie zabrał do domu do
swojego pokoju. Wielka wichura uszkodziła linie elektryczne i w całej okolicy
nie było światła. Bartek nie zdążył pozakrywać ślimaków. Miał nadzieję, że po
ciemku nie będą wychodzić ze swoich naczynek, a rano je znowu wszystkie
wyniesie na podwórko i nikt nie będzie wiedział, że ślimaki nocowały w domu.
Niestety stało się inaczej. W wszystkie słoiki i naczynka były puste, bo
ślimaki porozchodziły się po całym domu. Bardzo się starał zebrać je szybko i
wynieść z domu, ale to się nie udało. Najpierw mama idąc do łazienki nadepnęła
na dwa ślimaki i całkowicie je rozmaśliła. Została tylko wielka plama z
rozgniecionych ślimaków. Potem tata nadepnął tak pechowo na dwa następne ślimaki,
że poślizgnął się i przewrócił rozbijając mocno głowę.
Podnosząc
się głośno krzyknął:
- Dość już tych ślimaków. Masz je
wszystkie wyrzucić. Więcej ich nie zbieraj.
- Dobrze. Już ich zbieram i wyniosę na
łąkę, żeby mogły sobie pójść – Bartek odpowiedział prawie ze łzami w oczach.
Mama przytuliła synka i powiedziała:
- Nie zbieraj już żadnych robaków i
owadów. Można zbierać zupełnie inne rzeczy.
- Ale co ja mógłbym zbierać? – dopytywał
się.
- Dzieci i dorośli zbierają różne
naklejki, karty, znaczki, monety a nawet ładne kamyki – dodał tata.
- Dobrze to może będę zbierał kamienie.
- To mają być małe kamyczki, a nie wielkie
kamienie – wyjaśniła mama, ale tego Bartek już nie słyszał.
Ponieważ Bartek zbierał wszystkie
kamienie, jakie znalazł rodzice zabronili trzymać je w domu. Chłopcu podobały
się nawet takie duże kamienie, że ledwo mógł je udźwignąć. Na podwórku obok
piaskownicy szybko urosła duża kupka różnej wielkości kamieni.
Pewnego razu przyjechała do Bartka ciocia
Ania. Gdy zobaczyła kamienie powiedziała:
- Wiesz co, z tych kamieni można zrobić
piękny skalniak.
- A co to jest skalniak? – dopytywał się
chłopiec.
- Te kamienie można ułożyć w rogu podwórka
i posadzić wokół nich ładne roślinki. Będzie to bardzo ładnie wyglądać.
- To tak jak u ciebie ciociu? – zapytał
Bartek.
- Tak – potwierdziła ciocia i dodała – jak
chcesz to pomogę ci go zrobić i razem posadzimy roślinki.
- Dobrze, ale co ja będę teraz zbierał? –
martwił się Bartek.
- Za tydzień są dziadka urodziny. Będziesz z rodzicami na tych urodzinach, poproś dziadka niech ci pokaże swoje
zbiory, bo on jest też zapalonym zbieraczem.
- A co zbiera dziadek? – dopytywał się.
- Nie będę ci mówiła. Najlepiej jak sam
zobaczysz.
Bartek z niecierpliwością czekał na wyjazd
do dziadka. Okazało się jednak, że dziadek jest tak bardzo zajęty, że nie ma
czasu na rozmowę z wnuczkiem. Już myślał, że nie uda mu się zobaczyć dziadka
zbiorów, ale po obiedzie dziadek zawołał go do siebie:
- Wiem, że lubisz zbierać różne rzeczy.
Chodź do mojego pokoju to pokażę ci, co ja zbieram.
W pokoju na regale były poustawiane
klasery ze zbiorami. Na dolnych pólkach było dużo klaserów ze znaczkami
pocztowymi. Chłopiec zaczął oglądać znaczki
- Dziadku każdy znaczek jest inny. Czy nie
masz dwóch jednakowych? – zapytał.
- W tych dużych klaserach nie ma
jednakowych. Tylko w tym, który stoi na końcu są powtórki, czyli takie same – i
dodał – a w tamtych klaserach są monety.
- Czy też każda jest inna?
- Tak. Jak chcesz to mogę dać ci pusty
klaser i będziesz zbierał swoje monety.
- Dobrze wezmę. Taki zbiór będę mógł
trzymać w domu.
Bartek podziękował dziadkowi. Pokazał
rodzicom klaser i powiedział co teraz będzie zbierał. Po pewnym czasie uznał,
że zbieranie monet to trochę nudne zajęcie i kiedy poszedł do szkoły zaczął
zbierać tak jak inni chłopcy najpierw samochodziki, potem gormity, ale
najwięcej miał kart piłkarzy. W kilku albumach jego piłkarze poukładani byli
drużynami. Bardzo pilnował, aby żadna karta się nie powtórzyła. Jeśli dostał
taką samą kartę, jaką miał to wymieniał się z kolegami.
- Muszę mieć w moich albumach porządek, bo
jak przyjedzie dziadek to musi zobaczyć, że ja tak jak on potrafię naprawdę
zbierać – tłumaczył rodzicom, którym bardzo podobała się kolekcja synka.
Bartek zbierał jeszcze i inne rzeczy. Jego zbiory stały ustawione na półeczkach. Czasami do nich wracał, a niektóre oddał młodszym dzieciom, które tak jak on zajmowały się swoimi zbiorami.
Moje dzieci to też tacy zbieracze, a później mama musi robic porządek z tymi wszystkimi skarbami ... ech... :) Ciekawie podgląda babcia Ula rzeczywistość. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że dzieci od najmłodszych lat zaczynają zbierać monety czy znaczki. W sumie polska numizmatyka http://www.skarbnicanarodowa.org/polska-numizmatyka ma w sobie dość długie korzenie i jakby nie patrzeć nasi numizmatycy mają bardzo szerokie pojęcie na temat kolekcjonowania starych monet.
OdpowiedzUsuń