wtorek, 25 lutego 2014

48. Biedroneczko leć do nieba...

     Tadek skończył sześć lat i uważał, że jest już prawie dorosły, bo za rok idzie do pierwszej klasy. Jego siostrzyczki Małgosia i Kasia już chodziły do szkoły i strasznie im zazdrościł. Był przekonany, że jest najmądrzejszym chłopcem i zachowywał się tak jakby wszystkie rozumy świata pozjadał. Najgorsze jednak było to, że Tadek prawie nigdy nie chciał jeść tego, co przygotowywała mama i żądał, by mama dawała mu tylko to co on najbardziej lubi. Ponieważ mama nie ulegała jego zachciankom Tadek zawsze siedział przy stole najdłużej.
     Pewnego letniego dnia mama postawiła śniadanie na stole i powiedziała do dzieci:
     - Musicie szybko zjeść, bo bardzo się spieszę. Muszę załatwić bardzo pilną sprawę, a wy zostaniecie u cioci.
     Dziewczynki, tak jak mama prosiła, zjadły szybko i czekały na Tadka, który nawet nie ruszył jedzenia. Po chwili mama wyszła z pokoju.
     - Ja jeszcze nie zjadłem – zawołał Tadek.
     - To pójdziesz bez śniadania – powiedziała mama i sprzątnęła talerze ze stołu wraz ze śniadaniem Tadka i dodała – wrócę przed obiadem.
     Tadek tak bardzo był obrażony na mamę, że nie zauważył jak mama podawała dziewczynkom kanapki i owoce.
     U cioci było bardzo fajnie. Na dużym podwórku znajdowała się piaskownica, huśtawki i wielka trampolina, a na  końcu podwórka oddzielonym krzakami porzeczek znajdował się mały ogródek z warzywami i niewielka altanka ze stolikiem i dwoma drewnianymi ławami. Właśnie w tej altance dzieci urządzały sobie przyjęcia. Ciocia przynosiła jakiś smakołyki lub owoce i rozpoczynało się przyjęcie. Niestety dzisiaj ciocia nic nie przyniosła, bo była bardzo zajęta i nie miała czasu.
     - Nie mam dzisiaj czasu. Muszę zrobić parę słoików konfitury z malin, które wczoraj zerwałam. Bawcie się sami.
     - Dobrze ciociu. Będziemy się bawić sami i nie będziemy ci przeszkadzać.
    Dziewczynki zajęły obie huśtawki. Tadek skakał na trampolinie. Bardzo to lubił i mógłby tak skakać cały dzień, gdyby zjadł śniadanie. Jego pusty brzuszek upominał się o jedzenie. Mama powiedziała cioci, że dzieci są po śniadaniu i nic im nie trzeba przygotowywać. Nie wiedział, co ma zrobić. Już miał zacząć płakać, gdy zobaczył biedronkę. Przypomniał sobie jak dzieci łapały biedronki i puszczały wołając „Biedroneczko, biedroneczko leć do nieba przynieś mi kawałek chleba” i pomyślał, że jak nazbiera dużo biedronek i wypuści je to może przyniosą mu chleba. Zje i nie będzie głodny.
     Rozejrzał się po podwórku. W kącie znalazł niewielkie pudełko. Wziął je i poszedł do ogródka zbierać biedronki. Gdy miał ich już prawie całe pudełko stanął obok altanki i wypuszczał każdą z osobna i do każdej mówił:
     - Biedroneczko, biedroneczko leć do nieba przynieś mi duży kawałek chleba.
     Małgosia i Kasia przyszły zobaczyć, co robi Tadek. Usiadły na ławkach w altance wyjęły kanapki, zjadły je i pobiegły dalej się huśtać. Na stole została tylko jedna kanapka dla Tadka. W tym właśnie czasie Tadek wypuścił ostatnią biedronkę. Ta jednak wcale nie chciała lecieć do nieba tylko frunęła do altanki na stół, tam gdzie leżała kanapka. Tadek zdenerwowany krzyczał:
     - Gdzie ty fruniesz? Masz lecieć do nieba, bo jestem bardzo głodny.
     Pobiegł za biedronką i wpadł do altanki z zamiarem złapania jej i puszczenia dalej od altanki, gdy nagle na stole zobaczył kanapkę stanął jak wryty. Otworzył buzię i z niedowierzaniem zawołał:
     - Biedronki przyniosły mi chleb. Teraz już nie będę głodny i z wielkim apetytem zjadł kanapkę.
     Właśnie wróciła mama. Usłyszała krzyki Tadka i wraz z dziewczynkami przybiegła do altanki zobaczyć czy mu się nic nie stało.
     - Dlaczego tak głośno krzyczysz? Co się stało? – zapytała mama.
     - Mamusiu, byłem bardzo głodny i poprosiłem biedronki, żeby mi przyniosły kawałek chleba i one mi naprawdę przyniosły. Zjadłem go i nie jestem głodny.
     - A jak wyglądał ten chlebek? Był suchy, czy posmarowany masłem, z wędlinką czy z serkiem? – zapytała go tym razem Małgosia.
     - Był z pyszną wędlinką – odpowiedział Tadek.
     - Czy ten chlebek z pyszną wędlinką był podobny do kanapek, które robi mama – tym razem zapytała Tadka Kasia.
     - Tak był podobny do mamy kanapek – po krótkim namyśle odpowiedział Tadek.
     - To dlaczego nie chcesz jeść kanapek zrobionych przez mamę – zapytały obie dziewczynki razem.
     Tadek trochę się zawstydził, a po chwili podbiegł do mamy i mocno przytulił się, a do ucha mamy szepnął:
     - Przepraszam. Już więcej nie będę grymasił.
     - Chodźcie już. Wracamy do domu. Czas na obiad – powiedziała mama.
     Od tego czasu Tadek już nigdy nie marudził przy jedzeniu. Swoją porcję zjadał zawsze pierwszy. Tylko czasami zastanawiał się, czy aby na pewno biedronki przyniosły mu wtedy chlebek. Pytał siostrzyczki, ale one kręciły głowami i zawsze odpowiadały
     - My niczego nie widziałyśmy, więc nie możemy ci odpowiedzieć na to pytanie.
     Po usłyszeniu takiej odpowiedzi Tadek był naprawdę przekonany, że biedronki spełniły jego prośbę i przyniosły mu ten pyszny chlebek.

1 komentarz:

  1. Bardzo fajna historia :), pozdrawiam i gratuluję pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń