Dawno, dawno temu, kiedy Lenka była małą
dziewczynką wakacje spędzała u cioci Józi na wsi. Lenka miała jeszcze
siostrzyczkę Maję i braciszka Kubę. Po wakacjach szła już do pierwszej klasy,
uważała się już za bardzo dorosłą. Przed wyjazdem na wieś mama kupiła dziewczynkom ładne
pantofelki.
Kiedy pakowały się do wyjazdu mama radziła
Lence:
- Nie zabieraj na wieś nowych pantofelków.
Tam możesz chodzić jeszcze w tych starych. Zobacz Maja swoje schowała do szafy
i wzięła te stare.
- Mamo, ale one są takie śliczne. Będę w
nich chodzić tylko jak będzie sucho i bardzo krótko, żeby ich nie zniszczyć. Te
stare zabiorę też.
- Jak chcesz, ale żebyś potem nie
żałowała, że nie posłuchałaś mojej rady – odpowiedziała mama.
Na wsi było wspaniale. Zaraz po
przyjeździe wujek zabrał ich drabiniastym wozem na łąkę. Jak włożył siano na
wóz sadzał dzieci na furze i jechali do domu. Cały czas bardzo ich pilnował,
żeby któreś nie spadło, bo fura była bardzo wysoka. Potem wujek złożył siano w
stodole. Stodoła była wielkim drewnianym budynkiem bez okien, w którym
przechowywało się siano i zboże. Potem całą jesień, zimę i wiosnę wujek karmił
tymi zbiorami koniki, krówki, cielaczki i owieczki.
Pewnego deszczowego dnia dzieci wymyśliły
fajną zabawę. Najpierw zapytały wujka i ciocię:
- Dzisiaj pada, czy możemy pobawić się w
stodole na sianie?
- Możecie, siana jest bardzo dużo, musicie
uważać, żeby któreś nie zginęło – śmiał się wujek – a ciocia dodała – jak
chcecie to weźcie koce i możecie przespać się na tym świeżym pachnącym sianie.
Mama jednak pozwoliła tylko poskakać, bo
powiedziała:
- Nie jest bezpiecznie spać na tak świeżym
sianie, bo są w nim jeszcze robaczki przywiezione z łąki i może któryś wejść do
ucha, a to jest bardzo niebezpieczne. Wiem, bo jak byłam mała to mnie właśnie
wszedł taki robaczek i rodzice musieli jechać ze mną do lekarza.
Dzieci zgodziły się więc na samo skakanie. W stodole wchodziły po
drabinie prawie pod sam sufit, a potem skakały na wielką furę siana. Zabawa
była wyśmienita. Robiły sobie różne konkursy: na przykład, kto dalej skoczy albo,
kto lepiej się schowa. Z początku wszyscy skakali w butach, ale stale im
spadały z nóżek, więc postanowiły skakać w samych skarpetkach. Lenka przed
zabawą chodziła w swoich nowych pantofelkach. Niestety zapomniała ich zdjąć i w
nich poszła do stodoły. Zajęta skokami, bo jako najstarsza z dzieci chciała
wygrywać wszystkie konkursy, nie zauważyła, że jeden pantofelek gdzieś się
zapodział. W południe mama zawołała dzieci na obiad. Maja i Kuba zmęczeni tą
zabawą pobiegli na obiad. Nie przyszła tylko Lenka. Mama poszła do stodoły
zobaczyć czy Lence nic się nie stało i zobaczyła ją zapłakaną.
- Co się stało? Dlaczego płaczesz? –
zapytała zmartwiona.
- Mamo, w tym wielkim sianie zapodział się
gdzieś mój nowy pantofelek – odpowiedziała dziewczynka coraz mocniej płacząc.
- To nie zdjęłaś pantofelków przed zabawą?
– i dodała - Chodź teraz na obiad, a potem poszukamy tego pantofelka.
Po smacznym obiedzie dzieciom nie chciało
się iść szukać bucika, ale Lenka tak mocno płakała, że wszyscy poszli do
stodoły szukać, nawet ciocia i wujek. Szukali prawie do wieczora, ale bucik się
nie znalazł. Następnego dnia rano wujek wziął wielkie widły i przerzucał siano
z jednego miejsca na drugie. Miał nadzieję, że znajdzie pantofelek. Niestety ukrył
się tak dobrze, że szukanie nie przyniosło efektów. Pantofelka nigdzie nie było.
Lenka miała całe wakacje zepsute. Zamiast bawić się z rodzeństwem uciekała do
stodoły i szukała pantofelka. Wreszcie wujek pocieszył dziewczynkę:
- Już nie szukaj tego bucika, baw się z
dziećmi, a ja jak będę karmił zwierzęta tym sianem to na pewno go znajdę.
Wakacje się skończyły. Dzieci wróciły do
domu. Lence pozostał tylko jeden pantofelek. Mama powiedziała:
- Musimy kupić nowe pantofelki, bo tylko w
jednym nie da się chodzić.
W sklepie Lenka długo szukała takich
samych, ale wszystkie już zostały sprzedane i musiała wybrać inne. Niestety nie
były takie śliczne jak te poprzednie. Codziennie
po powrocie ze szkoły pytała mamę:
- Był wujek, może przywiózł mi
mojego pantofelka?
- Nie, nie było go dzisiaj – odpowiadała mama.
Szybko minęła jesień, potem zima i nastała
piękna, ciepła wiosna. Dziewczynki zmieniły zimowe buciki na lekkie pantofelki.
Lenka zakładając stare już pantofelki powiedziała do mamy:
- Chyba wujek nie przywiezie mi tego
bucika. Zapomniał pewnie, a może zjadło go któreś zwierzątko.
- Na pewno znajdzie go wujek i przywiezie.
On zawsze dotrzymuje słowa.
I tak się stało. Pewnego dnia po powrocie ze
szkoły Lenka zastała w domu wujka.
- Dotrzymałem obietnicy. Znalazłem go w
żłobie krówek. Nie zjadły go, bo chyba im nie smakował – śmiał się wujek.
Lenka podziękowała wujkowi i z radości
ucałowała go aż w obydwa policzki. Potem pobiegła po drugiego pantofelka, tego,
który nie zginął. Obydwa wyglądały ślicznie. Szybko zdjęła stare buciki i
wsunęła stopki do swoich ślicznych pantofelków. Niestety pantofelki nie leżały
jak przedtem. Nóżka dziewczynki urosła i pantofelki były za małe.
- Teraz, już nie możesz w nich chodzić. Bardzo
bolały by cię nóżki – powiedziała mama.
Dziewczynka usiadła w kącie i długo
płakała. Wreszcie Maja przyszła do Lenki i wołała ją do zabawy.
- Nie płacz już. Chodź się bawić – prosiła
siostrzyczkę.
Lenka popatrzyła na zniszczone pantofelki
Majki i powiedziała:
- Przymierz te moje buciki. Jak będą dobre
na ciebie, to możesz w nich chodzić.
Maja założyła buciki. Były na nią dobre.
- Dziękuję ci, ale nie będę w nich biegać
po podwórku, żeby się szybko nie zniszczyły.
Lenka poszła do mamy i przytuliła się
mocno.
- Mamo, dałam Majce pantofelki. Miałaś rację
jak mówiłaś, że mogę żałować tego, że nie posłuchałam twojej rady. Już zawsze będę
słuchać ciebie mamo.
- Myślę, że wtedy nie będzie takich
przykrych zdarzeń – powiedziała mama i mocno ucałowała Lenkę.
ja swój "pantofelek" utopiłam w jeziorze...ale wakacje i tak były udane ;)
OdpowiedzUsuńa kto takie ładne rysuneczki robi :)?
OdpowiedzUsuńBardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń