Filipek ze swoim ulubionym kolegą Frankiem
chodził do przedszkola już do pięciolatków. Ich grupa nazywała się Koziołki.
Zabawa z Frankiem była zawsze ciekawa, ale od czasu do czasu zabawę przerywał
Franek. Po skończonej zabawie nie szedł bawić się w co innego tylko odpowiadał:
- Zaraz, ja jeszcze nie skończyłem.
Czasami pani musiała mu kilka razy
przypominać, że ta zabawa już skończyła się. Gdy przyszła mama Franka pani
opowiedziała jak chłopiec zachowuje się. Okazało się, że w domu mama też musi
powtarzać polecenia po kilka razy, bo zawsze odpowiadał to samo:
- Zaraz.
Mama jeszcze dość długo rozmawiała z
panią, bo Frankowi nie spieszyło się do domu i jak zwykle na wołanie mamy
odpowiadał:
-
Zaraz.
Tego dnia wieczorem mama długo tłumaczyła
Frankowi, że to jego przyzwyczajenie jest po prostu nieładne i niegrzeczne i
nie wolno bez przerwy go powtarzać i dodała:
- Jutro jest sobota. Wszyscy zostajemy w
domu i nie chciałabym żebyś, choć raz powiedział słowo zaraz.
- Dobrze, już dobrze nie będę tego więcej
robił – odpowiedział bardzo śpiący Franek.
- Pamiętaj o tym, a teraz dobranoc. Śpij
dobrze – i pocałowała chłopca.
Niestety śpiący Franek nie zapamiętał co
przyrzekł mamie i wszystko zaczęło się powtarzać.
- Franek, chodź na śniadanie, bo zaraz
wystygnie – zawołała mama.
- Zaraz – odpowiedział chłopiec. Dopiero
po trzecim upomnieniu mamy usiadł do stołu. Tak działo się cały dzień. Gdy tata
chciał z nim wyjść na spacer Franek odpowiadał zaraz, młodszy braciszek Damianek
chciał się z nim pobawić, ale usłyszał tylko słowo – zaraz – i musiał bawić się
sam. Tego dnia nawet późno poszedł spać, bo na polecenie mamy, że ma myć się i
kłaść spać odpowiadał jak zwykle:
- Zaraz.
W niedzielę Franek wstał późno i
niewyspany. Jak zwykle zaczął od swojego brzydkiego przyzwyczajenia. Zdziwiło
go trochę to, że mama nie woła go jeszcze raz na śniadanie. Pewnie jeszcze niezrobione,
zaczekam trochę. Po chwili stał się bardzo głodny. Przyszedł do stołu, ale
śniadanie na nim nie stało. Zapytał głośno:
- Gdzie śniadanie? Mamo daj mi jeść! –
zawołał.
Tym razem z kuchni usłyszał głos mamy:
- Zaraz. My już jesteśmy po śniadaniu. Ja
teraz nie mam czasu. Weź sobie coś do jedzenia.
Franek zrobił sobie małą kanapkę, ale
wcale mu nie smakowała. Mama robiła lepsze. Po jedzeniu chłopiec poszedł do
taty:
- Tato, pogramy w piłkę na podwórku? –
zapytał.
Tata oglądał fajny film i tylko
odpowiedział:
- Zaraz. Oglądam film, może później.
Franek obrażony poszedł do Damianka:
- Pobawisz się ze mną samochodami? –
spytał braciszka.
- Zaraz – odpowiedział Damianek i dalej
rysował jakiś obrazek.
Chłopiec
usiadł w kąciku z zabawkami. Sam nie chciał bawić się, ale nikt też nie chciał
się z nim bawić. Może jak skończą to pobawią się ze mną. Po chwili podszedł
znowu do braciszka, potem do taty i mamy, ale wszyscy odpowiadali mu tak samo:
- Zaraz!
Zrobiło się mu bardzo smutno. Usiadł na
swoim łóżeczku i rozpłakał się. Po chwili podeszła do niego mama.
- Franku. Czy już zrozumiałeś, dlaczego
wszyscy odpowiadaliśmy ci tak samo jak ty nam odpowiadałeś. Czy wiesz już jak
my się wtedy czuliśmy? – zapytała.
Franek otarł łezki i odpowiedział:
- A ja myślałem, że mnie nikt nie kocha.
Już nie będę robił tego więcej. Przepraszam.
Po obiedzie wszyscy poszli na długi
spacer, a po powrocie do samego wieczora Franek ani razu nie odpowiedział:
zaraz.
Następnego dnia w przedszkolu Franek na
polecenie pani natychmiast odłożył zabawki. Przez cały dzień ani razu nie odpowiedział - zaraz. Po skończonej zabawie zauważył, że pani i dzieci jakoś
dziwnie patrzą się na niego. Szybko zapytał:
- Zrobiłem coś źle? – i dodał - Tak
dziwnie patrzycie na mnie.
- Chyba mamy nowego Franka – śmiała się
pani.
- Dzisiaj wcale nie powiedziałeś
„zaraz” – wyjaśnił Filipek.
Franek lekko się zaczerwienił i nieśmiało
powiedział:
- Już wiem, że powtarzanie bez przerwy
słowa zaraz jest niegrzeczne i brzydkie. Przepraszam wszystkich nie będę tego
więcej robił i zapytał - czy możemy bawić się dalej?
Tym razem wszystkie dzieci jednocześnie z
panią odpowiedziały Frankowi:
- Zaraz – i głośno roześmiały się.
Pani podeszła do Franka, przytuliła go i
szepnęła do ucha:
- Super. Tak trzymaj. To była dobra lekcja
dla wszystkich.
Ale fajne!!! przetestuję na moich córkach - obie mają takie przezwyczajenie
OdpowiedzUsuńciekawe na jak długo podziała ta nauczka, u moich dzieci podziałało na 1 dzień...
OdpowiedzUsuń