Krzyś chodził już do pierwszej klasy. Nie
miał rodzeństwa. Był jedynakiem. Kolegów i koleżanek miał dużo, ale tylko tych
ze szkoły lub z podwórka. Bardzo często prosił rodziców o zwierzątko. Chciał
mieć fajnego pieska albo kotka.
- Jak nie mogę mieć ani pieska, ani kotka
to może świnkę morska albo chomika – prosił rodziców.
- Jesteś jeszcze za mały, każdym
zwierzątkiem trzeba się cały czas opiekować, bo to już nie będzie zabawka. Jak
urośniesz na pewno dostaniesz – tłumaczył tata.
Pewnego dnia Krzyś się przeziębił. Miał
wysoką gorączkę i musiał zostać w domu, ponieważ rodzice pracowali przyszła
babcia.
- Co byś zjadł? Jaką zupę ci ugotować? –
dopytywała się.
Krzyś odpowiedział:
- Nie jestem wcale głodny i nic nie będę
jadł. Chciałbym mieć tylko swoje własne żywe zwierzątko, żeby się do niego
przytulić.
- No nie martw się i na to może znajdzie
się jakiś sposób – powiedziała babcia.
Tego wieczora rodzice długo rozmawiali z
babcią. Mówili szeptem i śpiący Krzyś nie wiedział, o czym rozmawiają.
Następnego dnia czuł się już dużo lepiej, ale babcia kazała mu jeszcze leżeć.
Nie nudziło mu się, bo babcia grała z nim w różne gry, opowiadała śmieszne
historie i podsuwała smaczne przekąski. Po południu rodzice wrócili z pracy i
przynieśli wielkie pudło.
- Co jest w tym wielkim pudełku? – spytał
zaciekawiony Krzyś.
- Niespodzianka. Zobacz sam – odpowiedział
tata.
Wyskoczył z łóżeczka jak kamień
wystrzelony z procy i jednym susem znalazł się przy pudle. Mama pomogła mu je
otworzyć. Kiedy już zajrzał do środka nie mógł uwierzyć, że to prawda. Dopiero
po chwali wyciągnął dużą klatkę z prawdziwym, żywym chomikiem. W klatce był
domek, miseczka, poidełko, kołowrotek, tunel, huśtawka i jeszcze inne zabawki,
a chomik był maleńki, rudy w białe łatki. Miał maleńkie uszka i oczy czarne jak
dwa koraliki.
- Czy mogę go wziąć na ręce? – zapytał.
- Na chwilę tak. Jest w nowy miejscu i na
razie wszystkiego się boi – wyjaśnił tata i dodał – musisz się z nim najpierw zaprzyjaźnić.
- A jak się będzie nazywał? – babcia była
ciekawa.
- Maciuś – odpowiedział Krzyś i delikatnie
włożył go do klatki.
Mama podała chłopcu książeczkę i
powiedziała:
- Tam jest wszystko o chomikach, jak ich
karmić i dbać o nich.
- Jeszcze dzisiaj to przeczytam. Babciu
pomożesz mi.
Krzyś postawił klatkę z chomikiem w swoim
pokoju niedaleko łóżeczka, zawołał babcię i zamknął drzwi, by głos z telewizora
nie rozpraszał ich przy czytaniu książeczki.
Chłopiec był teraz bardzo szczęśliwy.
Szybko zaprzyjaźnił się z Maciusiem. Jak wracał ze szkoły siadał przy klatce
cichutko gwizdał i wołał go po imieniu.
Ten
powtarzany dźwięk natychmiast budził chomika, a jego właściciel Krzyś podsuwał
mu orzeszek laskowy, najbardziej ulubiony przysmak.
Pewnego dnia Krzyś zaspał i nie zdążył
pożegnać się z Maciusiem. Przypomniał sobie dopiero w szkole, ale już było za
późno, żeby wracać do domu. Rozpoczęła się lekcja i pani kazała wyjąć książki z
odrobionym zadaniem. Krzyś wziął plecak na kolana, otworzył go i razem z
książką wyjął chomika. Dzieci od razu go zauważyły, przybiegły do ławki i
chciały go głaskać lub brać na ręce. Przestraszony Maciuś tulił się do
właściciela. Pani od razu domyśliła się co się stało, była trochę
niezadowolona, że nikt jej nie słucha. Wzięła z półki niewielkie pudełko,
zrobiła w nim kilka dziurek i powiedziała:
- Krzysiu, wsadź tu swojego chomika.
Postawimy pudełko na moim biurku i do końca lekcji będzie czekał na ciebie.
Dzieci wróciły na swoje miejsca. Pani
popatrzyła na smutne miny dzieci i dodała:
- Chomiki poznają swoich właścicieli i
każdego obcego bardzo się boją, dlatego nie możecie go wszyscy brać na ręce.
Do końca lekcji nic już nie zakłóciło
uwagi dzieci.
Szybko minęła jesień i zbliżały się
święta. Krzyś napisał w liście do św. Mikołaja, że chce dostać duży samochód, z
pilotem, zdalnie kierowany. Jego koledzy już dawno mieli takie samochody a on
nie miał się czym pochwalić. Wreszcie nadeszła Wigilia. Tego dnia Krzyś był
bardzo grzeczny i z niecierpliwością czekał przyjścia św. Mikołaja. Chciał już
się bawić swoim samochodem.
- A jak św. Mikołaj pomyli listy i
przyniesie ci co innego, to co nie weźmiesz prezentu ? – drażnił się z nim tata.
- Wezmę, ale będzie mi bardzo smutno.
Po kolacji św. Mikołaj przyniósł mu ten
tak bardzo upragniony samochód. Chłopiec zajęty zabawą samochodem, który
wykonywał bardzo wiele czynności na jego polecenie, zapomniał o swoim chomiku.
Nie dał mu nawet kolacji. Dopiero, gdy położył się do łóżeczka, zauważył, że w
jego pokoiku jest bardzo cicho. Nie słychać szumu kołowrotka Maciusia, przy
którym tak dobrze zasypiał chłopiec. Podniósł się i poszedł po kolację dla
chomika i zapytał:
- Mamo, czy mogę chwilkę pobawić się z
Maciusiem, bo zupełnie o nim zapomniałem.
- Dobrze, ale nie za długo – zgodziła się
mama.
Kiedy rodzice mieli wychodzić na pasterkę
chłopiec wyszedł ze swojego pokoju ze łzami w oczach i powiedział, że Maciusia
nigdzie nie ma. Przeszukał już cały pokój.
- Musimy już iść, jutro go poszukamy.
Pewnie zaraz sam wróci do klatki.
- Zawołam go. Może przyjdzie.
Krzyś usiadł na podłodze, cichutko
zagwizdał i zawołał:
- Maciuś, Maciuś chodź już, nie gniewaj się
na mnie!
Wszyscy zaczęli nasłuchiwać i rozglądać
się. Po chwili usłyszeli jakiś szelest w worku, w którym były pudełka i papiery
po rozpakowanych prezentach. Krzyś szybko złapał worek i całą jego zawartość
wysypał na podłogę. W pudełku po samochodzie siedział przestraszony Maciuś.
- Dobrze, że się znalazłeś, bo za chwilę
miałem wyrzucić te śmieci – powiedział tata.
Chłopiec wziął swojego przyjaciela i mocno
go przytulił. Chomik także przytulił się do Krzysia i noskiem potrącał jego
ucho.
Rodzice wyszli, a babcia kazała zakończyć
zabawę i iść spać.
- Babciu Maciuś mi mówił, że już się na
mnie nie gniewa i że bardzo mnie kocha.
- Chyba jesteś już bardzo śpiący – śmiała
się babcia.
- Wcale nie, przecież mówiłaś, że w Wigilię wszystko może się zdarzyć.
- Pewnie tak. Śpij dobrze – i przykryła
śpiącego już Krzysia.
Chłopiec jak tylko usłyszał szum
kołowrotka z klatki natychmiast zasnął. Od tego czasu Krzyś najpierw karmił Maciusia
i bawił się z nim a potem dopiero zabawkami. Raz nawet przewiózł chomika swoim
nowym samochodem, ale ta zabawa chyba nie spodobała się Maciusiowi, bo szybko
wrócił do swojego domku.
sprytny ten chomik :)
OdpowiedzUsuńile to razy chomiki moim dzieciom robiły różne psikusy!!!! ubawiłam się czytając tą opowieść :)
OdpowiedzUsuń