Tadek skończył sześć lat i uważał, że
jest już prawie dorosły, bo za rok idzie do pierwszej klasy. Jego siostrzyczki
Małgosia i Kasia już chodziły do szkoły i strasznie im zazdrościł. Był przekonany, że jest najmądrzejszym chłopcem i zachowywał się tak jakby wszystkie
rozumy świata pozjadał. Najgorsze jednak było to, że Tadek prawie nigdy nie
chciał jeść tego, co przygotowywała mama i żądał, by mama dawała mu tylko to co
on najbardziej lubi. Ponieważ mama nie ulegała jego zachciankom Tadek zawsze
siedział przy stole najdłużej.
Pewnego letniego dnia mama postawiła
śniadanie na stole i powiedziała do dzieci:
- Musicie szybko zjeść, bo bardzo się
spieszę. Muszę załatwić bardzo pilną sprawę, a wy zostaniecie u cioci.
Dziewczynki, tak jak mama prosiła, zjadły
szybko i czekały na Tadka, który nawet nie ruszył jedzenia. Po chwili mama
wyszła z pokoju.
- Ja jeszcze nie zjadłem – zawołał Tadek.
- To pójdziesz bez śniadania – powiedziała
mama i sprzątnęła talerze ze stołu wraz ze śniadaniem Tadka i dodała – wrócę
przed obiadem.
Tadek tak bardzo był obrażony na mamę, że
nie zauważył jak mama podawała dziewczynkom kanapki i owoce.
U cioci było bardzo fajnie. Na dużym
podwórku znajdowała się piaskownica, huśtawki i wielka trampolina, a na końcu podwórka oddzielonym krzakami porzeczek
znajdował się mały ogródek z warzywami i niewielka altanka ze stolikiem i dwoma
drewnianymi ławami. Właśnie w tej altance dzieci urządzały sobie przyjęcia. Ciocia
przynosiła jakiś smakołyki lub owoce i rozpoczynało się przyjęcie. Niestety
dzisiaj ciocia nic nie przyniosła, bo była bardzo zajęta i nie miała czasu.
- Nie mam dzisiaj czasu. Muszę zrobić parę
słoików konfitury z malin, które wczoraj zerwałam. Bawcie się sami.
- Dobrze ciociu. Będziemy się bawić sami i
nie będziemy ci przeszkadzać.
Dziewczynki zajęły obie huśtawki. Tadek
skakał na trampolinie. Bardzo to lubił i mógłby tak skakać cały dzień, gdyby
zjadł śniadanie. Jego pusty brzuszek upominał się o jedzenie. Mama powiedziała
cioci, że dzieci są po śniadaniu i nic im nie trzeba przygotowywać. Nie
wiedział, co ma zrobić. Już miał zacząć płakać, gdy zobaczył biedronkę. Przypomniał
sobie jak dzieci łapały biedronki i puszczały wołając „Biedroneczko,
biedroneczko leć do nieba przynieś mi kawałek chleba” i pomyślał, że jak
nazbiera dużo biedronek i wypuści je to może przyniosą mu chleba. Zje i nie będzie
głodny.
Rozejrzał się po podwórku. W kącie znalazł
niewielkie pudełko. Wziął je i poszedł do ogródka zbierać biedronki.
Gdy miał ich już prawie całe pudełko stanął obok altanki i wypuszczał każdą z
osobna i do każdej mówił:
- Biedroneczko, biedroneczko leć do nieba
przynieś mi duży kawałek chleba.
Małgosia i Kasia przyszły zobaczyć, co
robi Tadek. Usiadły na ławkach w altance wyjęły kanapki, zjadły je i pobiegły
dalej się huśtać. Na stole została tylko jedna kanapka dla Tadka. W tym właśnie
czasie Tadek wypuścił ostatnią biedronkę. Ta jednak wcale nie chciała lecieć do
nieba tylko frunęła do altanki na stół, tam gdzie leżała kanapka. Tadek
zdenerwowany krzyczał:
- Gdzie ty fruniesz? Masz lecieć do nieba,
bo jestem bardzo głodny.
Pobiegł za biedronką i wpadł do altanki z
zamiarem złapania jej i puszczenia dalej od altanki, gdy nagle na stole
zobaczył kanapkę stanął jak wryty. Otworzył buzię i z niedowierzaniem zawołał:
- Biedronki przyniosły mi chleb. Teraz już
nie będę głodny i z wielkim apetytem zjadł kanapkę.
Właśnie wróciła mama. Usłyszała krzyki
Tadka i wraz z dziewczynkami przybiegła do altanki zobaczyć czy mu się nic nie
stało.
- Dlaczego tak głośno krzyczysz? Co się
stało? – zapytała mama.
- Mamusiu, byłem bardzo głodny i
poprosiłem biedronki, żeby mi przyniosły kawałek chleba i one mi naprawdę
przyniosły. Zjadłem go i nie jestem głodny.
- A jak wyglądał ten chlebek? Był suchy,
czy posmarowany masłem, z wędlinką czy z serkiem? – zapytała go tym razem
Małgosia.
- Był z pyszną wędlinką – odpowiedział
Tadek.
- Czy ten chlebek z pyszną wędlinką był
podobny do kanapek, które robi mama – tym razem zapytała Tadka Kasia.
- Tak był podobny do mamy kanapek – po krótkim namyśle
odpowiedział Tadek.
- To dlaczego nie chcesz jeść kanapek
zrobionych przez mamę – zapytały obie dziewczynki razem.
Tadek trochę się zawstydził, a po chwili
podbiegł do mamy i mocno przytulił się, a do ucha mamy szepnął:
- Przepraszam. Już więcej nie będę
grymasił.
- Chodźcie już. Wracamy do domu. Czas na
obiad – powiedziała mama.
Od tego czasu Tadek już nigdy nie marudził
przy jedzeniu. Swoją porcję zjadał zawsze pierwszy. Tylko czasami zastanawiał
się, czy aby na pewno biedronki przyniosły mu wtedy chlebek. Pytał
siostrzyczki, ale one kręciły głowami i zawsze odpowiadały
- My niczego nie widziałyśmy, więc nie
możemy ci odpowiedzieć na to pytanie.
Po usłyszeniu takiej odpowiedzi Tadek był
naprawdę przekonany, że biedronki spełniły jego prośbę i przyniosły mu ten
pyszny chlebek.